Piotr Barejka, „Wprost”: Zabolała pana prawda, którą – jak uważają politycy PiS – rządząca koalicja usłyszała w orędziu Andrzeja Dudy?
Dariusz Joński, europoseł KO: Przede wszystkim muszę powiedzieć, że Andrzej Duda po raz kolejny zachował się nie jak prezydent wszystkich Polaków, tylko jak funkcjonariusz Prawa i Sprawiedliwości. Po drugie to miało być orędzie prezydenta, ale wyszła mowa obrońcy przestępców.
Pan prezydent nie jest w stanie się pogodzić z tym, że jego partia rok temu straciła władzę, a on za parę miesięcy przestanie pełnić swój urząd. Wpadł na pomysł, żeby tego dnia skłócić, po raz kolejny, parlament. Taki był cel jego wystąpienia. Nigdy wcześniej takiego prezydenta nie mieliśmy. Zawsze mieliśmy prezydentów, którzy łagodzili, tonowali, apelowali w wystąpieniach o zgodę narodową. On robi wszystko, żeby podzielić jeszcze bardziej. To przykry obraz końcówki kadencji prezydenta.
Czyli jaki sygnał wysłał prezydent?
Że się nie uwolnił z partii, która go desygnowała na ten urząd. Cały czas mówi językiem partyjnym, tak na dobrą sprawę nigdy, przez całe dziewięć lat, nie potrafił wznieść się ponad podziały. Dialogu szukał Aleksander Kwaśniewski, robił to też Bronisław Komorowski, ale on tego nie potrafił. Brak klasy to mało powiedziane.
Myślę, że to orędzie było symbolem całej jego prezydentury. Skłócania Polaków, dzielenia, mówienia ostrym językiem – takim, jaki chce usłyszeć Jarosław Kaczyński.
Czytaj też:
Iskrzy ws. nowej strategii migracyjnej. „Słowa Sienkiewicza są obrzydliwe w swoim wydźwięku”
Który z resztą na stojąco oklaskiwał Dudę.
Prezes oklaskuje tylko tych, którzy jątrzą i atakują, a na stojąco tylko tych, którzy robią to w sposób jeszcze silniejszy. Na szczęście Polska nie jest taka, jak Kaczyński. W moim przekonaniu ludzie nie będą klaskali po tym wystąpieniu Andrzejowi Dudzie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego – po dziewięciu latach – nie może się uwolnić, nie jest w stanie być samodzielnym politykiem. Jak się go słucha, to widać, że wpływ Nowogrodzkiej jest bardzo silny. On cały czas jest uzależniony od Jarosława Kaczyńskiego.
Czy to orędzie było de facto początkiem kampanii wyborczej PiS-u?
Można było odnieść wrażenie, jakby Duda zaczynał kampanię na trzecią kadencję. Na szczęście takiej możliwości nie ma.
My robimy swoje. Premier Donald Tusk ogłosił już, że 7 grudnia ogłosimy swojego kandydata. Chcemy te wybory wygrać. Między innymi po to, żeby następny prezydent – jestem przekonany, że będzie to Rafał Trzaskowski – pokazał, że może być prezydentem wszystkich Polaków. W swoich orędziach będzie apelował o jedność, rozsądek, zrozumienie
Duda ostro krytykował rząd, ale przede wszystkim Donalda Tuska. Czesławowi Siekierskiemu, ministrowi rolnictwa, imiennie podziękował. Podobnie Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Skąd taki uśmiech do PSL-u?
Trudno mi zrozumieć jakąkolwiek strategię prezydenta. Raz chwali, raz wyzywa, raz dzieli, raz ułaskawia przestępców.
Czytaj też:
Andrzej Duda wygłosił orędzie. Ekspert ocenia ruch prezydenta. „Frontalny atak”
Głośno wybrzmiały też słowa o komisjach śledczych, które prezydent nazywał „medialnym spektaklem” i „polowaniem na czarownice”. Jak pan – jako były przewodniczący jednej z nich – to odbiera?
Duda robił z pałacu prezydenckiego dziuplę, zapraszał przestępców, ułaskawiał ich, ale komisje śledcze mu się nie podobają. One powstały dlatego, że przez zmiany w wymiarze sprawiedliwości, postępowania miały być umarzane, a grube afery zamiatane pod dywan. Mają uświadamiać ludzi jak było łamane prawo za czasów PiS-u, przygotować raporty i wnioski do prokuratury. Instytucje państwa za czasów rządów PiS nie działały, stąd – jako były przewodniczący komisji do spraw wyborów kopertowych – mogę powiedzieć, że nasz raport jest wielkim aktem oskarżenia wobec głównych polityków PiS-u, w tym Jarosława Kaczyńskiego.
Jestem przekonany, że – w związku z naszymi zawiadomieniami – Mateusz Morawiecki będzie pierwszym premierem, któremu zostaną postawione zarzuty. Mam nadzieję, że zapadnie wyrok w jego sprawie. Przypomnę jeszcze, że to rzecznik prasowy sztabu Andrzeja Dudy, pan Adam Bielan, zadzwonił do Kaczyńskiego z pomysłem przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Udział sztabu Dudy w podejmowaniu decyzji o wyborach kopertowych był więc znaczący.
Chcemy jednak pokazać wszystkie przekręty poprzedniej ekipy rządzącej, dlatego z posłem Michałem Szczerbą wróciliśmy do 2018 roku i pokazaliśmy, jak pod płaszczykiem programu „Czyste Powietrze” była organizowana kampania polityków PiS-u w wyborach samorządowych. Dopiero teraz udało nam się dotrzeć do tych dokumentów, bo wcześniej nie były one przekazywane.
Na czym ten proceder polegał?
Za publiczne pieniądze organizowano spotkania na terenie prawie 2500 gmin. Kampania prowadzona była przez Ministerstwo Środowiska pod kierownictwem Henryka Kowalczyka, a w spotkaniach brali udział politycy, kandydaci PiS w tych miejscach do lokalnego samorządu. Brał udział także sam premier Mateusz Morawiecki, byli ministrowie Robert Telus, Jarosław Zieliński i wiele innych osób. Mamy dokumenty i maile, pojawia się tam słynna firma Bern, która realizowała kontrakty na gadżety dla wicepremiera Sasina za pieniądze spółek skarbu państwa. Ta sama firma organizowała te spotkania w ramach programu „Czyste Powietrze”.
Czytaj też:
Minister Kierwiński zapomniał o burmistrzu Kłodzka? „Wiem, że ma napięty harmonogram”
To był wielki skok na kasę. Pokazujemy, że to jest dokładnie to samo, co pikniki 800 plus i Fundusz Sprawiedliwości. Działo się to we wrześniu i październiku 2018 roku, przed pierwszą turą wyborów. Zaangażowano cały aparat polityczny PiS w ten projekt, który finansowano z publicznych pieniędzy i miał zwiększyć szanse kandydatów tej partii w wyborach samorządowych. Znamy dokładnie daty i godziny spotkań, nazwiska uczestników, wszystko jest udokumentowane
Oficjalnie miała to być kampania informacyjna, ale miała wyraźne tło polityczne. W rzeczywistości była to forma kampanii wyborczej, na spotkaniach prowadzono agitację polityczną. Uważam, że to nielegalne finansowanie kampanii. Ostatnio PKW zakwestionowała wydatki PiS na kwotę 3,6 miliona, a tu mamy znacznie więcej. Chodzi o 4,6 miliona złotych.
Kiedy zawiadomienia będą gotowe?
Jesteśmy w trakcie ich przygotowywania. Myślę, że pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego. Mamy nadzieję, że prokuratura zajmie się tą sprawą i będzie wszczynać postępowania.
Czytaj też:
Łukaszenka pożycza od Putina kolejne miliony. „Doraźnie zrobił niezły interes”