Co dalej z partią Razem? „Teraz układ sił się zmienił”

Co dalej z partią Razem? „Teraz układ sił się zmienił”

Adrian Zandberg i Magdalena Biejat podczas konwencji Lewicy w trakcie kampanii parlamentarnej w 2023 roku
Adrian Zandberg i Magdalena Biejat podczas konwencji Lewicy w trakcie kampanii parlamentarnej w 2023 roku Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
– Ta grupa przeciwstawiła się i strategicznej wizji partii, i wizji Polski, która nas połączyła – komentuje rozłam w cyklu „Wprost z rana” dr Maciej Szlinder, członek Rady Krajowej i Komitetu Politycznego partii Razem.

Kasjan Owsianko, Wprost: Wasza reprezentacja w parlamencie spadła o połowę. Łącznie opuściło was 27 członkiń i członków. Dlaczego?

Dr Maciej Szlinder: To jest decyzja części naszych członków, która po wynikach wewnątrzpartyjnego referendum, w którym wyraźna większość osób uznała, że powinniśmy opuścić klub Lewicy, z tą decyzją się nie zgadzała i nie chciała go opuszczać, a nawet prawdopodobnie chciałaby – jak rozumiem – wejść do rządu.

To jest efekt tego, że ta grupa ma inną wizję, jak realizować lewicowe wartości. Choć jest to jest oczywiście interpretacja bardziej przychylna.

A ta mniej przychylna?

Ta mniej przychylna jest taka, że jednak niekoniecznie chodzi tu o realizację tych samych wartości.

W tym samym referendum głosowaliście nad opcją rozpoczęciem negocjacji nt. wejścia do rządu.

Tam były cztery opcje. Wygrała ta, żeby wyjść z klubu Lewicy i założyć osobne koło bez żadnych rozmów. To była dość wyraźna większość.

To referendum miało nie być wiążące. Udział w nim wzięło tylko 800 osób z blisko 3 tys. członków.

Uprawnionych do głosowania było mniej, bo nie wlicza się w to tych członków, którzy od określonego czasu nie płacą składek. Te osoby, które głosowały, to są faktycznie osoby, które tę partię tworzą. Realnie uprawnionych było ok. 1700 osób. Zagłosowała mniej więcej połowa.

Czyli na kongresie skupicie się na rozmowach nt. opuszczenia klubu?

Musimy teraz, po tej decyzji naszych już byłych koleżanek i kolegów z partii, zastanowić się nad tym, co dokładnie się wydarzyło. Sprawdzić, ile osób faktycznie odeszło i dlaczego odeszło. To jest miejsce na taką szczerą rozmowę i wyłożenie sobie, co można było zrobić, żeby zatrzymać te osoby.

Oczywiście będziemy rozmawiać również o tym, czy nasi reprezentanci, którzy pozostali w Sejmie, powinni opuścić klub Lewicy i czy kongres je do tego zobowiąże. Poza tym będzie to, co było już zapowiedziane, czyli ocena władz. Kończy nam się kadencja.

Spodziewacie się zmian we władzach?

Te zmiany na pewno będą i muszą być. Chociażby współprzewodniczącą była Magda Biejat, która już na to stanowisko startować z oczywistych powodów nie będzie. Na pewno będą nowi współprzewodniczący. Czy Adrian Zandberg będzie startował i zostanie wybrany, to się okaże.

Do tego na kongresie być może wprowadzimy zmiany statutu co do tego, czy zostajemy przy dwójce współprzewodniczących. Można pomyśleć, żeby na przykład mieć trójkę w zarządzie krajowym. Wcześniej miewaliśmy już większe zarządy – 5, 9 czy nawet 11 osobowe.

To już będzie prawie cała parlamentarna reprezentacja.

Powrotu do tych starych dziejów akurat nikt nie proponuje. Po prostu jeśli mieliśmy dwójkę współprzewodniczących, którzy reprezentowali dwie różne wizje, w czymś się wyraźnie nie zgadzali, co powodowało pat, to być może należy założyć, że wybierana powinna być trójka. W wielu innych ciałach najczęściej mamy nieparzystą liczbę osób.

Jakie są aktualne nastroje w partii?

Dużą część z nas zaskoczyło to, co się dzisiaj wydarzyło. Nie spodziewaliśmy się tego. Myśleliśmy, że być może ktoś, kto miał zupełnie inną wizję, na jakimś etapie zdecyduje się z partii wyjść, ale nie sądziliśmy że to się zdarzy w taki sposób. Ta grupa nie sygnalizowała swojej decyzji.

My się spodziewaliśmy, że kongres będzie starciem różnych wizji. W tym momencie, kiedy odeszły najważniejsze osoby z grupy tych namawiających do tego, żeby pozostać w klubie Lewicy i próbować rozmawiać z rządem w kierunku wejścia do niego, nasze oczekiwania się zmieniły. Dyskusja w takim kształcie już się nie odbędzie.

Tylko te 27 osób myślało, żeby iść w stronę rządu?

Nie. Oczywiście, że nie. Są inne osoby, które mają podobne poglądy, ale jak widać ta część – jak rozumiem – uznała, że jeżeli większość partii opowiada się za czymś innym, to nie jest to powód, żeby z tej partii wychodzić. To 27 osób miało inne zdanie. A teraz układ sił się zmienił.

Jest w was gorycz, że zostało to ogłoszone w taki sposób i w takim momencie? Media zamiast kongresu zdominuje informacja o tym, że straciliście połowę parlamentarzystów.

Z pewnością jest rozgoryczenie i żal. Uważam, że to nie było w porządku zagranie, ale jeżeli ktoś i tak planował coś takiego i jeżeli faktycznie chciał w ten sposób się zachować, to ja już nie stawiam wymagań ani politycznych, ani etycznych wobec takich osób.

W oświadczeniu podpisanym przez odchodzące parlamentarzystki napisano, że ich drzwi są otwarte dla wszystkich, którzy podzielają ich wizję. Skorzystacie?

Problem polega na tym, że to ta grupa przeciwstawiła się i strategicznej wizji partii, i wizji Polski, która nas połączyła. Rozumiem, że jeszcze na początku kadencji można było toczyć spór o to, czy współpraca z rządem ma sens, ale dzisiaj widząc, jak działa ten rząd, takiego złudzenia należałoby się już pozbyć.

Kluczowe jest, że nigdy nie byliśmy po prostu matematycznie potrzebni do rządzenia. Jest większość, która nie wymaga głosów partii Razem, co oznacza w oczywisty sposób, że nasza siła przetargowa wewnątrz takiego rządu jest po prostu niezwykle niska, a nasze szanse na załatwienie dla nas ważnych rzeczy są po prostu bardzo, bardzo niewielkie. Ten rok to potwierdził. Nic na nas nie wisi.

Odchodzące osoby powołują się na konieczność przeciwdziałania skrajnej prawicy. Z perspektywy lewicy antyspołeczne działania aktualnego rządu także są skrajne i absolutnie nieakceptowalne. Ten równy dystans zarówno do PO, jak i do PiS-u, był czymś, co dla Razem było fundamentalne od początku.

Zaczęliście w mediach społecznościowych akcję #ZostajemyWRazem. Boicie się, że opuszczą was kolejne osoby?

Nie. W ten sposób pokazujemy, że są osoby, które nie zmieniły swoich poglądów i które uważają, że nie ma sensu bycie w rządzie, który przygotowuje budżet, w którym podwyżki dla budżetówki są stanowcze niezadowalające, w którym nie ma odpowiedniego poziomu finansowania ochrony zdrowia, który rozwala polską naukę i w którym kwestie infrastruktury i transportu publicznego nie są załatwiane.

W takim razie hipotetycznie: Pojawiały się informacje, że Magdalena Biejat może być kandydatką Nowej Lewicy w wyborach prezydenckich. Z drugiej strony podnoszony był temat bliskości Pauliny Matysiak i środowiska związanego z PiS. Do której opcji wam bliżej?

Magda Biejat mówiła nam na wszystkich spotkaniach, że nie zamierza startować na prezydentkę. Teraz oczywiście być może to zdanie zmieni. Także Paulina Matysiak nie ogłaszała żadnego startu.

Matysiak, choć jest zawieszona, nadal jest naszą członkinią i wiem, że nie planuje tego zmienić. Do PiS chętnie zapisują ją liberalne media, ale takiego zbliżenia – jeśli uważnie obserwuje się jej działania, głosowania w Sejmie i wypowiedzi w mediach – po prostu nie ma. Broni cały czas tych samych lewicowych wartości: praw pracowniczych, dobrze funkcjonujących usług publicznych, praw człowieka i rozwoju infrastruktury.

Planujecie wystawić swoją kandydaturę?

Jeszcze jesteśmy przed tą decyzją. To na pewno nie jest na nią dzień. Ale na pewno wyborcy lewicy społecznej, nie klęczącej przed neoliberałami, będą mieli na kogo zagłosować.

Czytaj też:
Nagranie z posłankami PiS i Lewicy wywołało burzę. „Wy się z nimi obściskujecie?”
Czytaj też:
„Niedyskrecje parlamentarne”: Ścigaj: Wyborcy koalicji rządzącej mówią mi „co myśmy zrobili?”

Tekst powstał w ramach cyklu porannych rozmów „Wprost z rana”