Amerykanista nie ma złudzeń. Wskazuje, kto wygra wybory

Amerykanista nie ma złudzeń. Wskazuje, kto wygra wybory

Wyborcy na wiecu Donalda Trumpa w Milwaukee w stanie Wisconsin
Wyborcy na wiecu Donalda Trumpa w Milwaukee w stanie Wisconsin Źródło: PAP/EPA / Jeffrey Phelps
– Zabrakło wizji, która byłaby przejrzysta i pozwalała ludziom dopowiedzieć, jak to będzie wyglądało – komentuje w cyklu „Wprost z rana” kampanię wyborczą Kamali Harris prof. Bohdan Szklarski, politolog z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW.

Kasjan Owsianko, Wprost: Kto wygra?

Prof. Bohdan Szklarski: Donald Trump.

Dlaczego?

Po pierwsze, Trumpowi zwyżkuje w sondażach, a liczy się tendencja przez ostatnie dni. Po drugie, Joe Biden podłożył Kamali Harris nogę swoją uwagą o śmieciowych wyborcach i mocno się poturbowała. Po trzecie, Kamala Harris nie przedłożyła wystarczająco spójnej oferty wyborczej.

Trudno sobie wyobrazić, jak ma wyglądać Ameryka z Harris na czele. Nie mamy tej jasności. Zamiast niej mamy różne, oderwane od siebie, niepołączone filozofie. Zabrakło wizji, która byłaby przejrzysta i pozwalała ludziom dopowiedzieć, jak to będzie wyglądało poza tymi sprawami, w których się wypowiedziała. Szczególnie w kwestiach gospodarczych.

Sondaże rządzącej partii nie są niedoszacowane? Mamy mieć mobilizację kobiet, mobilizację demokratów.

Nie wiem, skąd miałoby się wziąć to niedoszacowanie. Tutaj dochodzi zawsze czynnik referendum, czyli głosowania nie ze względu na kandydata, który się ubiega o wybór na przyszłość, a ze względu na ocenę tego co było. Ponieważ Harris jest urzędującym wiceprezydentem ubiegającym się o reelekcję, to w jej przypadku głos na nią będzie oparty o ocenę jej dokonań i wyobrażenie przyszłości. Ja wcale nie widzę tego jako czegoś korzystnego.

Demokraci bez problemu oddadzą Biały Dom?

Oczywiście. Szanują reguły, wartości, zasady i instytucje. To jest pytanie, które pojawiło się jako poważne dopiero w 2020 roku dzięki Donaldowi Trumpowi. Wcześniej należało co najwyżej do dziedziny rozrywki politycznej.

Nie usłyszymy, że wyniki wyborów zostały sfałszowane?

Nie będzie krytyki wyniku ze strony Demokratów pod warunkiem, że będzie absolutnie przejrzyste to, skąd się wzięły. A będzie przejrzyste, jeśli reguły będą stosowane w jasny sposób.

To pytanie zależy więc od tego, czy urzędnicy certyfikujący wybory będą się zachowywać zgodnie z prawem i stosować się do przepisów, czy będą uprawiać cuda. W drugim przypadku będzie kryzys. Nie musimy mówić o skali kraju. Wystarczy, że w jednym stanie do tego dojdzie. Ale to jest na razie smutny scenariusz, do którego mam nadzieję, że nie będziemy sięgać.

Niezależnie od wyniku podział w Stanach Zjednoczonych się nie zmniejszy. Społeczeństwo będzie coraz bardziej podzielone.

Nie wiem, czy będzie coraz bardziej podzielone. To te wybory są momentem, który najbardziej dzieli. Myślę, że jeżeli wygra Trump i będzie chciał w prowadzić w życie radykalniejsze części swojego programu, to w pierwszych miesiącach po wyborach na pewno będzie to wzbudzać znaczący sprzeciw po drugiej stronie i może nawet ludzie wyjdą na ulice, natomiast z czasem to się wszystko unormuje.

Później, po pierwszych miesiącach, nawet jeśli będą one pełne decyzji kontrowersyjnych, to się wszystko ułoży. W 2026 roku mamy wybory do Kongresu, które będą oceną tego, jak Donald Trump sobie poradził. Oczywiście jeśli wygra.

Co ewentualna wygrana Donalda Trumpa oznacza dla Polski?
Bezpośrednio nic. My nie mamy żadnych spraw, które byśmy w tej chwili koniecznie chcieli jako Polska – a nie jako członek Unii Europejskiej czy NATO – załatwić. Nie mamy żadnych postulatów do Amerykanów, które zależałyby od tego, kto siedzi w Białym Domu. Chcieliśmy zawsze więcej wojska, a Joe Biden nam jasno powiedział, że nie będziemy mieli więcej wojska. Donald Trump też tego nie zmieni, bo i Pentagon tego nie chce. To nie są takie sprawy, na które miałaby się przełożyć decyzja jednej osoby w Białym Domu.

Istnieje natomiast pewne zagrożenie dla siły NATO, dla amerykańskiego rozumienia czym jest Sojusz, tego że ma on charakter asymetryczny, i że nie należy rozliczać sojuszników na bieżąco, a bilans wkładów nie musi się równać do zera. Ten transakcyjny i bilateralny sposób patrzenia na stosunki międzynarodowe będzie na pewno u Trumpa widać, ale nie będzie się to przekładać na pozycję Polski w Waszyngtonie, bo ona nie jest ani dobra, ani zła – jesteśmy jednym z amerykańskich sojuszników i tyle.

Donald Trump nie będzie chciał zmniejszyć wsparcia dla Ukrainy?

Którakolwiek partia nie będzie rządzić Stanami Zjednoczonymi, to nie spodziewam się, żeby kolejny pakiet ponad 60 miliardów dolarów na następny rok został uchwalony. W tej chwili to wszystko zależy od tego, co się będzie działo na polu bitwy i czy pojawią się znaczące postępy po stronie ukraińskiej. Wtedy ewentualnie byłoby łatwiej o te pieniądze, ale na to się nie zanosi.

Pomoc dla Ukrainy będzie trudniej osiągalna, ale pamiętajmy, że to Kongres kontroluje wydatki wojskowe. Ani sam Trump, ani sam Kongres nie będą mogli nic uchwalić, więc będziemy mieli takie przepychanki, jakie mieliśmy w zeszłym roku.

A co jeśli się pan myli i Donald Trump przegra te wybory?

To wtedy wracamy do kwestii tego, jak przejrzysty był to wynik. Już mamy blisko sto spraw okołowyborczych w różnych sądach, a będziemy ich mieli jeszcze więcej. Tak jest zawsze.

Za każdym razem mamy mnóstwo drobnych spraw związanych z wyborami. Problem polega na tym, że Trump je wyolbrzymia i uznaje za dowód fałszerstwa na skalę krajową. To nie będzie spokojny czas liczenia głosów, będzie burzliwy. Na pewno będzie przypominać wydarzenia z 6 stycznia 2021 roku, tylko tym razem instytucje władzy będą na to lepiej przygotowane.

Ale i tak 20 stycznia bez względu na to, co Donald Trump sądzi o wyborach, jeśli przegra, zaprzysiężona będzie nowa pani prezydent.

To z czego zapamiętamy tę kampanię?

Przede wszystkim ze zmiany Joe Bidena na Kamalę Harris. Pierwszy raz w historii zdarzyło się coś takiego i to będziemy pamiętać. Po pewnym czasie wszystkie pozostałe emocje, nerwy, wykrzyczane inwektywy przejdą do historii. Będziemy tylko pamiętać, że to była brudna kampania. Tak jak brudne były kampanie w 1800 czy 1828 roku, a o których szczegółach dzisiaj nie rozmawiamy, także i ta kampania przejdzie do historii jako coś, o czym będzie się mówić jedynie w salach wykładowych.

Czytaj też:
Niespodziewany gość z Polski na wiecu Trumpa. Pochwalił się zdjęciem
Czytaj też:
Prezydent Biden już oddał głos w wyborach. Stanął w niemałej kolejce

Tekst powstał w ramach cyklu porannych rozmów „Wprost z rana”