Piotr Barejka, „Wprost”: Karol Nawrocki twierdzi, że raport o jego przeszłości to „insynuacje”, wtórował mu Mateusz Morawiecki, mówiąc o „pseudoraporcie”, a także szereg innych polityków PiS, wśród nich szef klubu Mariusz Błaszczak, który nazwał raport „paszkwilem”.
Dariusz Joński, europoseł KO: Tyle że zdjęcia nie kłamią, przecież my nie kazaliśmy panu Nawrockiemu spotykać się z tymi osobami. Myślę, że jest wszystko czarno na białym. To znaczy trzeba zapytać, co jest nieprawdą? Przeszłość tych osób? Ich znajomość z panem Nawrockim? Jedno i drugie można bardzo szybko zweryfikować. Kandydat PiS-u na prezydenta nie podważa zdjęć, które się pojawiły w internecie, komentarzy pod postami, w których te grupy, między innymi Bad Company, popierały go. Jest nawet podziękowanie Bad Company dla dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej z września 2022 roku.
Jeśli ktoś mówi, że coś jest nieprawdziwe, to proszę wskazać, w którym miejscu. To pan Nawrocki wybierał sobie takich znajomych, robił sobie z nimi zdjęcia, zapraszał na kawę czy na spotkania do IPN-u. Uważam, że osoba, która się otacza ludźmi z takiego środowiska, nie powinna kandydować na urząd prezydenta. To nie raport powinien znaleźć się w śmietniku, ale kandydat powinien zostać wyrzucony za drzwi. Żaden inny lider partyjny, po podobnym raporcie, nie zaakceptowałby takiego kandydata.
Dlaczego pana zdaniem ten raport przesądza, że Nawrocki w ogóle nie powinien kandydować?
Myślę, że przesądza to już pierwsze zdanie raportu, którego istnienie potwierdził nie tylko sam pan Nawrocki, ale również Jarosław Kaczyński, który przyznał, że raport widział. W tym zdaniu napisano, że Karol Nawrocki zna się z Olgierdem L., Grzegorzem H. oraz innymi neonazistami, brutalnymi przestępcami z Gdańska. Raport pokazuje, jak doskonale zna się również między innymi z panem o pseudonimie „Wielki Bu”, jak te osoby powiązane są z nazistowską organizacją przestępczą Bad Company, której Karol Nawrocki w 2019 roku – jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku – udostępnił teren Westerplatte, gdzie razem z neonazistowskim zespołem „Obłęd” nagrywali teledysk.
Warto dodać, że ABW rozbiła grupę organizatorów neonazistowskich koncertów, a wśród nich był właśnie ten zespół. Sam „Wielki Bu” skazany został za porwanie, miał status przestępcy niebezpiecznego, był powiązany z gdańskim gangiem sutenerów, natomiast Olgierd L. pseudonim Olo, wyróżniał się – jak czytamy w raporcie – brutalnością i okrucieństwem, a do więzienia trafił za napad na grupę licealistów.
Włos na głowie się jeży, bo chyba nie mieliśmy w historii takiego kandydata, który miałby takie otoczenie, takich kolegów. A pamiętajmy, że prezydent posiada prawo łaski.
Obecny prezydent z pałacu zrobił dziuplę, przechowywał przestępców, których później ułaskawił, myślę o Wąsiku i Kamińskim, teraz słyszymy o trzecim z rzędu handlarzu narkotyków, który bez podania przyczyny został ułaskawiony. Ogromne znaczenie ma to, kto będzie kolejnym prezydentem, który również będzie ułaskawiał. Wiemy, że wielu polityków PiS może mieć ogromne problemy z prawem, dlatego jest bój o to, żeby był ktoś, kto będzie używał tego aktu łaski tak, jak Andrzej Duda.
Mówił pan, że raport dostał na biurko Jarosław Kaczyński, ale politycy PiS stanowczo zaprzeczają, że dokument powstał na zlecenie partii. Kto jest więc jego autorem?
Pojawiają się różne głosy. Słyszałem, że mogły to być osoby wewnątrz PiS-u, które przygotowały raport, aby odwieść Kaczyńskiego od kandydatury Nawrockiego. Ale szczerze mówiąc, w te wewnętrzne rozgrywki się nie zagłębiam, nie interesuje mnie to, ponieważ są to problemy wyłącznie Kaczyńskiego i jego partii. Nie ulega wątpliwości, że jest to kandydat PiS-u, cała partyjna machina organizacyjna i finansowa została uruchomiona, więc Jarosław Kaczyński w pełni bierze odpowiedzialność za osobę, którą poparł i którego partia jeszcze popiera.
Czytaj też:
Kukiz o kandydacie PiS: Popełniono elementarne błędy na starcie. Inaczej bym to rozegrał
Chociaż słyszę już, że jest brany pod uwagę scenariusz, aby podmienić kandydata, bo część działaczy PiS-u przejrzała na oczy i uświadomiła sobie, że Karol Nawrocki może jednak być obciążeniem.
Nawrocki sugerował również, aby zbadać „znajomości Trzaskowskiego, który zatrudniał kryminalistów”…
Powiem krótko: tonący brzytwy się chwyta.
Co będzie priorytetem „wielowątkowej kontroli”, którą zamierza pan przeprowadzić z europosłem Michałem Szczerbą?
Wszystkie szczegóły dotyczące związków Karola Nawrockiego z osobami, o których jest mowa w raporcie. Będziemy sprawdzać zawierane przez niego, jako prezesa IPN oraz dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, umowy cywilno-prawne, umowy pod wynajem, listę wejść i wyjść do jego gabinetu, listę dotacji, chcemy zbadać kwestię zleceń dla Red is Bad, firmy Pawła Sz., między innymi z gdańskiego muzeum.
Naszym zdaniem, jako parlamentarzystów, jest pokazywać to otoczenie Nawrockiego, ponieważ każdy wyborca się zastanawia, kim naprawdę jest ten „obywatelski” kandydat.
W ostatnich dniach ukazał się również inny raport, a konkretnie raport NIK o Lasach Państwowych, w których mowa jest o dziesiątkach milionów złotych wydawanych z naruszeniem przepisów. Jakie kroki w tej sprawie powinny zostać podjęte?
Przede wszystkim Lasy Państwowe stały się łupem politycznym jednej z partii, która wchodziła w skład koalicji z PiS-em, czyli partii pana Zbigniewa Ziobry. Jak słyszymy, osoby, które tam funkcjonowały, nie przychodziły do pracy, za to prowadziły fabrykę hejtu, pieniądze wydawano na lewo i prawo. Uważam, że to, co działo się w Lasach Państwowych, w tym momencie jest już zajęciem dla prokuratury i sądów.
Natomiast trzeba zrobić to, co jest już wdrażane, czyli musi być pełna transparentność. Nie może być tak, że ktoś robił wielki skok, masowo wycinał drzewa tylko po to, żeby zwiększyć budżet na wydatki i promocję kandydatów swojej partii, bo mniej więcej tak to wyglądało. Do tego stopnia, że przygotowywano całe akcje reklamowe, billboardy pod konkretnych polityków. To wszystko jest do szczegółowego wyjaśnienia. Bardzo surowo powinni zostać ukarani ci, którzy wpadli na pomysł, aby wykorzystać Lasy Państwowe do drenowana pieniędzy.
Wspominany przez pana Zbigniew Ziobro wrócił właśnie do polityki, na konferencji przed KRPM nazywał Donalda Tuska „przestępcą”, potem stawił się na posiedzeniu komisji regulaminowej, gdzie oświadczył, że nie da się zastraszyć.
Czasy, kiedy pan Ziobro decydował jednoosobowo w Ministerstwie Sprawiedliwości, kto jest winny, a kto nie, dawno minęły. Teraz jest przed ministerstwem, a za chwilę będzie przed prokuratorem i sądem. Jestem o tym przekonany, że odpowie za Pegasusa, Fundusz Sprawiedliwości czy to, co działo się w Lasach Państwowych.
Nie mogę się doczekać chwili, kiedy Zbigniew Ziobro stanie przed niezależnym prokuratorem.
Czytaj też:
Nelli Rokita: Kuchciński bardziej by mi odpowiadał jako kandydat na prezydenta
Wcześniej ma jednak stanąć przed komisją śledczą. Spodziewa się pan, że stawi się samodzielnie, czy tak jak Piotr Pogonowski – doprowadzony przez policję?
Prawo mówi jasno: jeśli świadek trzy razy się nie stawi, musi być doprowadzony. Skoro politycy PiS-u lubią te zawody, podoba im się, jak są doprowadzani przez policję, to Ziobro też będzie doprowadzony. Dla zwykłego obywatela w tym kraju to nie do pomyślenia, bo każdy doskonale wie, że wezwanie przed sąd czy do prokuratury oznacza obowiązkowe stawiennictwo, natomiast były minister sprawiedliwości i prokurator generalny świadomie łamie tę zasadę. Mam nadzieje, że również za to zostanie ukarany.
To jednak i tak nie odwleka w żaden sposób nieuchronnej kary, która czeka tych, którzy łamali prawo, wyprowadzali publiczne pieniądze. Cieszę się, ze świadków koronnych jest w tych sprawach coraz więcej.
Czytaj też:
Brejza ostro o Kurskim. „Jest nikczemnikiem. Powinien zniknąć z życia politycznego”