Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Kilka dni temu odbył się w Madrycie pierwszy wiec europarlamentarnej grupy Patrioci Europy, w której uczestniczyli premier Węgier Wiktor Orban, przewodnicząca francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen czy lider Konfederacji, Krzysztof Bosak. W Europie przyszedł czas na zmiany? Świat – jak twierdzą uczestnicy wiecu – zmienia się na lepsze?
Prof. Tomasz Nałęcz: Dla mnie to sygnał niebezpiecznego zjawiska, jakie doskonale znam jako historyk. Wracają upiory z przeszłości.
To napawa pana strachem?
Staram się nie wpadać w panikę. Nigdy doświadczenie z przeszłości nie powtarza się w przyszłości jeden do jednego.
Nawiązuje pan do pierwszej i drugiej wojny światowej?
Tak.
Martwi mnie, że społeczeństwa w przestrzeni euroatlantyckiej zapomniały o tym, jak wielkie mocarstwa rywalizowały na początku poprzedniego stulecia o strefy wpływów. Ta bezwzględna konkurencja w obronie własnych interesów, perfidnie grająca na uczuciach narodowych, popchnęła świat w kierunku wojny.
Ale coś w tej wizji zwrotu w polityce ludzi uwodzi. Są zmęczeni liberalno-lewicową narracją?
Wmawianie, że kończy się panowanie lewicy w przestrzeni euroatlantyckiej, lekko mnie bawi, bo przecież w Europie nie dominują partie lewicowe, tylko chadeckie.
„Patrioci dla Europy” twierdzą, że źródłem społecznego i gospodarczego kryzysu w Europie są Komisja Europejska i jej przewodnicząca Ursula von der Leyen. A Brukselę obwiniają o napływ imigrantów. Coś jest na rzeczy?
Od kiedy świat zaczął się różnicować pod względem zamożności, towarzyszy nam zjawisko emigracji. Polacy też na tym skorzystali, uciekając już w czasach zaborów, przed głodem i biedą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.