- Trochę się z Jarosławem Kaczyńskim znamy. Wiemy, jak z tym szacunkiem jest. To nie wtedy, kiedy tylko są w opozycji, ale wtedy, kiedy rządzili. Wiemy, jak ten szacunek wyglądał - mówiła na konferencji po posiedzeniu rządu premier Ewa Kopacz.
- Dla zasady, tylko dlatego, że byli w opozycji, zawsze mówili „nie”. Nie ważne, czy to był region południowy, środkowy, centralny czy północny. Zawsze było „nie”, bo oni są w opozycji, i zasłaniali się jednym: to święte prawo opozycji. Tak rozumieją to dobro i tę dobrą współpracę oraz dobro na rzecz Polaków. Jeśli chodzi o prezesa Kaczyńskiego, mam wrażenie, że on chcę tę władzę za wszelką cenę. Źle się dzieje - i to szkodliwe - kiedy tej władzy chce się dla władzy, a nie dlatego, żeby realizować dobre pomysły dla Polaków - tłumaczyła.
Premier podkreśliła, że nawet gdyby PiS wygrało wybory, nie jest w stanie zrealizować obietnic, które obiecuje. - Bo budżet został przyjęty przez Radę Ministrów. Nawet gdyby się tak złożyło, i chcieli nowelizować budżet, to w dalszym ciągu wisi ustawowo nad nami reguła wydatkowa. Mimo, że KE zniosła już z nas regułę nadmiernego deficytu. Ale my sami nałożyliśmy na siebie swojego rodzaju dyscyplinę po to, żeby nie zepsuć naprawionych finansów publicznych - mówiła.
- Kiedy się kogoś mija na korytarzu, a zna się go kilka lat z pracy w parlamencie, to jest obowiązek przynajmniej kiwnąć głową lub powiedzieć: dzień dobry lub wejść do tej samej windy, a tego się boją, jakbyśmy byli trędowaci. Wyobraża pan sobie, że oni nagle zmienią swoje nastawienie do ludzi z PO, których potrafią nazywać bardzo niesympatycznie? Nie wierzę w to. Mają po prostu taką naturę i uważają, że tylko ci najlepsi to ci, którzy są albo w PiS-ie, albo ci, którzy popierają PiS. Cała reszta to dla nich inny gatunek Polaków. Nie zmienią swojej natury i jestem o tym przekonana - przekonywała premier.
300polityka.pl
Premier podkreśliła, że nawet gdyby PiS wygrało wybory, nie jest w stanie zrealizować obietnic, które obiecuje. - Bo budżet został przyjęty przez Radę Ministrów. Nawet gdyby się tak złożyło, i chcieli nowelizować budżet, to w dalszym ciągu wisi ustawowo nad nami reguła wydatkowa. Mimo, że KE zniosła już z nas regułę nadmiernego deficytu. Ale my sami nałożyliśmy na siebie swojego rodzaju dyscyplinę po to, żeby nie zepsuć naprawionych finansów publicznych - mówiła.
- Kiedy się kogoś mija na korytarzu, a zna się go kilka lat z pracy w parlamencie, to jest obowiązek przynajmniej kiwnąć głową lub powiedzieć: dzień dobry lub wejść do tej samej windy, a tego się boją, jakbyśmy byli trędowaci. Wyobraża pan sobie, że oni nagle zmienią swoje nastawienie do ludzi z PO, których potrafią nazywać bardzo niesympatycznie? Nie wierzę w to. Mają po prostu taką naturę i uważają, że tylko ci najlepsi to ci, którzy są albo w PiS-ie, albo ci, którzy popierają PiS. Cała reszta to dla nich inny gatunek Polaków. Nie zmienią swojej natury i jestem o tym przekonana - przekonywała premier.
300polityka.pl