Wieloletni prezydent Nowej Soli zaczął swój wpis na Facebooku od stwierdzenia, że nie do końca zna przyczyny, dla których jego rodzice dali mu takie, a nie inne imię, jednak wie, że wybierali pomiędzy Wadimem a Arnoldem. W dalszej części posta senator elekt opowiedział o swoich rodzicach. „Moi rodzice nie żyją. Tata zmarł, kiedy miałem 5 lat i bardzo słabo go pamiętam. Moja ukochana mama zmarła tragicznie kiedy miałem jeszcze 18 lat w pierwszym miesiącu mojej nauki na Politechnice Warszawskiej. Nie wiele mam dokumentów i śladów po swoich przodkach. Mój ojciec: Włodzimierz Tyszkiewicz, syn Włodzimierza Tyszkiewicza urodzonego w Landwarowie (Litwa, siedziba rodu Tyszkiewiczów), syn Eugeniusza Tyszkiewicza, ojciec z matki Olgi von Bass (Niemka)- dziadkowie na pierwszym zdjęciu. Moja mama: Bogumiła Pawłowska z matki Marii Huk (Ukraina) z ojca Bronisława Pawłowskiego z Polesia (Polska). Mama zdobyła wykształcenie w polskiej, katolickiej szkole. Ja urodziłem się w Hancewiczach (przed wojną kresy wschodnie Rzeczypospolitej). Po wojnie cała moja rodzina wyjechała w ramach repatriacji do Polski i osiedliła się w okolicach Nowej Soli. Moi rodzice byli nauczycielami. My z mamą i siostrą, po śmierci ojca w 1963 roku, ostatnią falą repatriacji w 1966-67, dołączyliśmy do naszej rodziny na tzw. "ziemiach odzyskanych" zostawiając swój dom i rodzinne Polesie” – napisał.
„Wychowywała mnie ulica”
Wadim Tyszkiewicz przyznał, że „w mierze wychowywała go ulica, kiedy mama od rana do nocy była zajęta pracą w szkole, on chuliganił, bił się i robił różne złe rzeczy”. „No i przyszedł przełomowy moment po jednym z moich wybryków, kiedy z żółtymi od papierosów palcami, ukląkłem przed mamą i przysiągłem, że się zmienię i papierosów nie palę do dziś, a w 4 klasie technikum miałem już tylko jedną czwórkę, reszta piątki, a w piątej już tylko same piętki od góry do dołu i otrzymałem »Złotą Tarczę z Laurem«, najwyższe odznaczenie uczniowskie. Nie pamiętam, co mi wtedy dokładnie mama powiedziała, mam w pamięci tylko stop-klatkę, ale z chuligana nagle przeistoczyłem się w innego człowieka” – opowiadał.
Senator-elekt stwierdził, że w życiu - jak każdy człowiek - popełnił wiele błędów. „Czy czegoś w życiu żałuję? Na pewno można było czegoś nie zrobić, a co innego zrobić lepiej. Czasu się nie da cofnąć. Trzeba iść do przodu, traktując popełnione błędy jako naukę i pamiętając o chińskiej maksymie, że »jest później niż myślisz«, starając się jeszcze w swoim życiu zrobić jak najwięcej dobrego. Co dalej ze mną będzie? Nie wiem. Wiem tylko, że moja ukochana mama, która była mi najmilszą i najbliższą osobą w całym wszechświecie, gdzieś tam z daleka nade mną czuwa” – podsumował.
Czytaj też:
Tusk o kulisach polskiej i europejskiej polityki. „Uczciwi nie mają się czego obawiać”