Lech Wałęsa na początku października, tuż przed wyborami parlamentarnymi, udzielił publicznie poparcia PSL. Kosiniak-Kamysz w odpowiedzi na to stwierdził, że nie zabiegał o poparcie byłego prezydenta. – Chciałbym, żeby padły słowa „przepraszam” za to, co zostało powiedziane przez Wałęsę w niedzielę wobec śp. Kornela Morawieckiego – argumentował. Odnosił się do słów, jakie padły z ust Wałęsy na Konwencji Obywatelskiej. Nazwał wówczas Kornela Morawieckiego „zdrajcą”. – A co oni z niego robią? Bohatera. A on w środku – stan wojenny, atakują nas ze wszystkich stron, a on kozak zakłada Solidarność Walczącą. Co to było? Zdrada proszę panów. Zdrajca. Taka jest prawda – stwierdził były prezydent.
„Narażam się Platformie… a on mi w nos”
Teraz Wałęsa wyjawił, że nie będzie popierał dalej Kosiniaka-Kamysza. – Stawiałem na Kosiniaka. Ale co on zrobił? Ja mu podaję koło ratunkowe, bo widzę, że nie wejdzie do parlamentu. Narażam się Platformie… a on mi w nos. Albo nawet ta Platforma. Ja im mówię: „Jak się przyznacie, gdzie i w którym miejscu popełniliście błędy, to naród to zrozumie i was poprze”. A oni mówią, że ja ich atakuję. No, wariaci – argumentował zmianę swoich typów Lech Wałęsa. – W tym stanie rzeczy, jakbym miał wybrać, to wiecie kogo? Waldemara Pawlaka – poinformował.
Jak mówił były prezydent, Władysław Kosiniak-Kamysz „nie zrozumiał jego intencji”. – To po cholerę mi go popierać. Ja mu rzucam koło – a on mnie bije – stwierdził. – Zabrakło mu doświadczenia. I na pewno nie pasuje na prezydenta. Ma dużo teorii, jest oczytany jak Kaczyński, tylko inaczej się ustawia. Ale nie ma jeszcze żadnego wyczucia politycznego – mówił.
Czytaj też:
Władysław Kosiniak-Kamysz szefem klubu PSL-Koalicja Polska