Skąd takie zaszłości historyczne? Jak podaje „Rzeczpospolita”, Potocki nawiązuje do tradycji prezydentów na uchodźstwie, działających w Wielkiej Brytanii. Sprawa sięga 1972 roku, kiedy to po śmierci prezydenta Augusta Zaleskiego wybuchł spór, kto ma być jego następcą. Konflikt rozgrywał się miedzy Stanisławem Ostrowskim a Juliuszem Nowiną-Sokolnickim. Ten drugi dysponował dokumentami mającymi potwierdzać, że sam Zaleski desygnował go na nowego prezydenta. On z kolei miał przekazać nominację Janowi Zbigniewowi Potockiemu.
Dlatego też Potocki, opierając się na konstytucji kwietniowej z 1935 roku, uważa się za legalnego prezydenta II RP. Obowiązującą w Polsce ustawę zasadniczą z 1997 roku polityk uznaje za „niereprezentatywną”. – W referendum konstytucyjnym zabrakło kworum, bo w głosowaniu nie wzięła udziału więcej niż połowa uprawnionych – wyjaśnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Dziennik donosi, że „prezydent” II RP budzi kontrowersje nie tylko ze względu na swoje roszczenia do urzędu, ale także poglądy uznawane za antysemickie. Nie przeszkadza mu to jednak w zamiarach ubiegania się o najwyższy urząd w państwie. Ma nawet plan – zakończyć wojnę z Japonią, rozdać każdej rodzinie po 5 tys. złotych i domagać się reparacji od Niemiec. Czy zagrozi Andrzejowi Dudzie?
Czytaj też:
Piotr Liroy-Marzec wystartuje w wyborach na prezydenta. „Umiem się podpisać, nie robię błędów”