Marcin Mastalerek w 2015 roku dołożył swoją cegiełkę do ostatecznego zwycięstwa Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Obecnie ocenia, że ludzie stojący za prezydentem nie wykonują najlepszej pracy w celu zapewnienia mu reelekcji. – Problem jest taki, że dziś osoby, które w 2015 roku zajmowały się ustawianiem kadrów czy mikrofonów uwierzyły, że mogą robić kampanię wyborczą i są strategami. Chyba uwierzyły, że wtedy robiły, w 2015 roku – mówił w programie „Gość Wydarzeń” w Polsat News.
Dodawał, że początek kampanii Andrzeja Dudy jest podobnie nieudany, co końcówka wyborów parlamentarnych. – Tam nie było żadnego pomysłu. Stawiam tezę, że jeszcze dwa tygodnie i PiS straciłoby większość – oceniał. Stwierdził, że później nadeszły lepsze dni dla PiS, kiedy prezydent i premier punktowali dobrymi, pojednawczymi wystąpieniami. Obecnie jednak nie może zrozumieć, dlaczego głosowanie nad dwoma miliardami dla TVP ustawiono na początek kampanii. A do wszystkiego dołożył się jeszcze gest posłanki Lichockiej.
– Nie wierzę, że kontrkandydat czy kontrkandydatka nie przypomni tego zachowania – podkreślał. – Jeżeli chodzi o rekompensatę, to jeżeli wiadomo od bardzo dawna, kiedy będą wybory, to nie rozumiem, jak można zrobić taki timing, że w tygodniu, kiedy rozpoczyna się kampania, są głosowane dwa miliardy w dość kontrowersyjnej sprawie – zwracał uwagę. Mówił, że jeśli obóz prezydenta się nie obudzi i nie przestanie kopiować kampanii z 2015 roku, to „może być różnie”.
Czytaj też:
Sondaż. Andrzej Duda wciąż prowadzi, choć gubi aż 6 punktów procentowychCzytaj też:
Szefowa kampanii Andrzeja Dudy odpowiada na zarzut ws. ugryzienia mężczyzny. Mówi o „damskim bokserze”Czytaj też:
Sondaż. Czy Lichocka powinna ponieść karę za swój gest w Sejmie? Jednoznaczna odpowiedź