W sondażu przeprowadzonym przez Instytut Badań Pollster na zlecenie „Super Expressu” zapytano o to, czy w związku z epidemią koronawirusa majowe wybory prezydenckie należy przesunąć na późniejszy termin. Zdecydowana większość, bo 78 proc. respondentów, odpowiedziała twierdząco. Przeciwnego zdania było 14 proc. badanych, a 8 proc. stwierdziło, że „nie wie”.
W tym samym badaniu sprawdzono również, co ankietowani myślą o głosowaniu korespondencyjnym. 64 proc. osób biorących udział w sondażu stwierdziło, że wybory nie powinny odbywać się wyłącznie w takiej formie. Z kolei 24 proc. respondentów odpowiedziało, że głosowanie może zostać zorganizowanie wyłącznie korespondencyjnie. 12 proc. pytanych stwierdziło, że „nie wie”, czy wybory prezydenckie powinny odbyć się wyłącznie w taki sposób.
Sondaż na zlecenie „SE” przeprowadzono w dniach 6-7 kwietnia 2020 roku. Wzięło w nim udział 1054 dorosłych Polaków.
Co zakłada projekt PiS dot. wyborów?
W projekcie przyjętym przez Sejm zapisano, że jeśli na terytorium Polski ogłoszono stan epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego w wydanym wcześniej postanowieniu; nowy termin musi odpowiadać terminom przeprowadzenia wyborów prezydenta określonym w konstytucji (a więc 3,10 lub 17 maja). Dotychczas ogłoszony już termin wyborów mógł znieść jeden ze stanów nadzwyczajnych. Część komentatorów twierdzi, że w ten sposób PiS chce doprowadzić do wyborów korespondencyjnych 17 maja.
Ustawa zakłada, że wybory prezydenckie w 2020 r. zostaną przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. To samo rozwiązanie będzie miało zastosowanie w drugiej turze wyborów. Głosowanie będzie odbywać się bez przerwy od godziny 6 do godziny 20. W tym czasie każdy z wyborców będzie musiał umieścić kopertę z głosem w specjalnej skrzynce pocztowej na terenie gminy. W projekcie dodano, że w tym czasie Poczta Polska na praktycznie przestanie na moment obsługiwać inne zlecenia.
Po opublikowaniu projektu pojawiło się mnóstwo wątpliwości dotyczących m.in. dopisania się do spisu wyborców, odbioru pakietów do głosowania przez osoby zameldowane w miejscu innym niż miejsce zamieszkania czy też przez wyborców mieszkających za granicą. Politycy opozycji zwracali uwagę na fakt, iż w większych miastach ma funkcjonować jedna komisja. Przykładowo w Krakowie głosy są normalnie liczone przez kilka tysięcy osób. Według projektu autorstwa PiS tym razem miałoby się tym zająć około 40 osób. Tymczasem procedura jest dość skomplikowana, ponieważ w myśl projektu należy wyciągnąć najpierw kopertę A z koperty B i sprawdzić dane z oświadczenia na liście, potem wrzucić kopertę A do urny, a następnie odpieczętować urnę, wyciągnąć koperty A z urny, otwierać je po kolei, sprawdzać ich autentyczność i prawidłowość i dopiero liczyć głosy.
Czytaj też:
Agata Kornhauser-Duda zaangażowała się w walkę z koronawirusem. Do sieci trafiła seria zdjęć