W czwartek 9 kwietnia Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała ostatnie osoby, które zebrały co najmniej 100 tysięcy podpisów poparcia dla swoich kandydatur. Z 19 zgłoszonych kandydatów ostatecznie w wyborach prezydenckich zmierzą się obecnie urzędujący prezydent Andrzej Duda (z poparciem PiS), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), Małgorzata Kidawa-Błońska (Koalicja Obywatelska), Robert Biedroń (Lewica), Szymon Hołownia (kandydat niezależny), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Stanisław Żółtek (Kongres Nowej Prawicy), Marek Jakubiak (Federacja dla Rzeczypospolitej), Mirosław Piotrowski (Ruch Prawdziwa Europa) oraz Paweł Tanajno (bezpartyjny).
To kandydaci, którzy zebrali przynajmniej 100 tysięcy podpisów poparcia i po przeanalizowaniu ich przez PKW uznano, że są one prawidłowe.
9 kandydatów, które zgłosiły do PKW chęć kandydowania nie dostarczyło wraz ze zgłoszenie wymaganej liczby 100 tysięcy podpisów lub po weryfikacji wykryto nieprawidłowości. „Jeśli Państwowa Komisja Wyborcza, badając wykaz podpisów w sposób określony w Kodeksie wyborczym, miała uzasadnione wątpliwości co do prawdziwości danych zawartych w wykazie podpisów, bądź wiarygodności podpisów z uwagi na liczbę, jak i charakter stwierdzonych nieprawidłowości, przekazywała sprawę do Prokuratury Okręgowej w Warszawie oraz Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Przekazano lub Komisja w najbliższym czasie przekaże pisma w przypadku 11 spośród 40 złożonych przez komitety wyborcze wykazów podpisów” – czytamy w opublikowanym komunikacie.
Kandydaci, których nie zarejestrowano to Piotr Stanisław Bakun, Sławomir Grzywa, Leszek Samborski, Grzegorz Sowa, Jan Zbigniew Potocki, Kajetan Pyrzyński, Andrzej Voigt, Romuald Starosielec oraz Waldemar Witkowski.
Niektórzy z nich zapowiedzieli, że złożą skargę do Sądu Najwyższego, tłumacząc, że nie byli w stanie zebrać wystarczającej liczby podpisów poparcia ze względu na obostrzenia dotyczące epidemii koronawirusa.
Co zakłada projekt PiS dot. wyborów korespondencyjnych?
W projekcie przyjętym przez Sejm zapisano, że jeśli na terytorium Polski ogłoszono stan epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego w wydanym wcześniej postanowieniu; nowy termin musi odpowiadać terminom przeprowadzenia wyborów prezydenta określonym w konstytucji (a więc 3,10 lub 17 maja). Dotychczas ogłoszony już termin wyborów mógł znieść jeden ze stanów nadzwyczajnych. Część komentatorów twierdzi, że w ten sposób PiS chce doprowadzić do wyborów korespondencyjnych 17 maja.
Ustawa zakłada, że wybory prezydenckie w 2020 r. zostaną przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. To samo rozwiązanie będzie miało zastosowanie w drugiej turze wyborów. Głosowanie będzie odbywać się bez przerwy od godziny 6 do godziny 20. W tym czasie każdy z wyborców będzie musiał umieścić kopertę z głosem w specjalnej skrzynce pocztowej na terenie gminy. W projekcie dodano, że w tym czasie Poczta Polska na praktycznie przestanie na moment obsługiwać inne zlecenia.
Po opublikowaniu projektu pojawiło się mnóstwo wątpliwości dotyczących m.in. dopisania się do spisu wyborców, odbioru pakietów do głosowania przez osoby zameldowane w miejscu innym niż miejsce zamieszkania czy też przez wyborców mieszkających za granicą. Politycy opozycji zwracali uwagę na fakt, iż w większych miastach ma funkcjonować jedna komisja. Przykładowo w Krakowie głosy są normalnie liczone przez kilka tysięcy osób. Według projektu autorstwa PiS tym razem miałoby się tym zająć około 40 osób. Tymczasem procedura jest dość skomplikowana, ponieważ w myśl projektu należy wyciągnąć najpierw zamkniętą kopertę z kartą wyborczą z koperty z pakietem wyborczym i sprawdzić dane z oświadczenia na liście, potem wrzucić zamkniętą kopertę z kartą wyborczą do urny. Następnie odpieczętować urnę, wyciągnąć koperty z kartami wyborczymi z urny, otwierać je po kolei, sprawdzać ich autentyczność i prawidłowość i dopiero liczyć głosy.