Marcin Witko poinformował na swoim facebookowym profilu, że został zobligowany przez organ nadzorczy do udostępnienia danych wyborców. Prezydent Tomaszowa Mazowieckiego przyznał, że zdecydował się na przesłanie takich informacji, ale wcześniej je zaszyfrował. „Hasło mam tylko ja i bez niego nikt pliku nie otworzy. Przekażę je – lub nie – dopiero, gdy sytuacja będzie klarowna i jasna – tak by można było wtedy podjąć szybkie działania. Wiem, że inne samorządy również chcą iść tą drogą” – stwierdził.
Mieszkańcy grozili pozwami
Samorządowiec poinformował także, że w ciągu kilku ostatnich dni dostał setki wiadomości od mieszkańców. Jedni nie zgadzali się na udostępnienie ich danych osobowych grożąc pozwem, inni z kolei wręcz odwrotnie – grozili pozwem za „zablokowanie im prawa wyborczego”. „Ja, jak i inni samorządowcy staliśmy się ofiarami zmasowanego ataku. Nikt nawet nie próbował na chłodno podejść do sprawy. Bez kompromisu politycznego na górze wybory muszą się odbyć – ale chcę przypomnieć, że do tanga trzeba dwojga. A w tym wypadku może i więcej” – stwierdził Witko.
Prezydent Tomaszowa Mazowieckiego podzielił się także swoimi refleksjami na temat aktywności internautów. „Czytam od wczoraj różne komentarze i mam wrażenie, że nikogo nie interesują fakty. Liczy się tylko to, żeby dokopać. Żeby bolało. Udało się. Boli, moją rodzinę też” – napisał. Zdaniem Witko w ostatnim czasie samorządowcy stali się obiektem wyzwisk, wulgarnych komentarzy oraz ataków, chociaż obecna sytuacja nie wynika z ich winy. „Wielu obrażanie przychodzi niezwykle łatwo, coś się napisze i poszło. To dla mnie niezwykle cenna lekcja. W takich sytuacjach człowiek przekonuje się, kim naprawdę jest drugi człowiek” – podsumował.
facebookCzytaj też:
Szef MEN skrytykował prezydenta Białegostoku, ten odpowiada. „Kłamliwe insynuacje i manipulacje”