Kandydaci w wyborach prezydenckich powoli odmrażają swoją kampanię. Andrzej Duda pojawił się w sobotę rano na targu w Garwolinie. Rafał Trzaskowski udał się do Malechowa a Władysław Kosiniak-Kamysz odwiedził mieszkańców Olsztyna. Roberta Biedronia można było spotkać w Łowiczu. – Ziemia łowicka jest znana; tutaj nie brakuje dobrych gospodarzy, brakuje wsparcia państwa. Susza doprowadziła do poważnych problemów. Nie jest ona nowością, lecz efektem wieloletnich zaniedbań i straszliwej polityki skutkującej zmianami klimatycznymi. Dzisiaj potrzeba dobrej polityki dla rolnictwa, trzeba walczyć z suszą w sposób mądry, nie tylko przed wyborami, ale konsekwentnie – tłumaczył kandydat Lewicy w wyborach prezydenckich.
Zdaniem europosła także jeśli chodzi o sektor spożywczy, potrzebne są realne działania. – Produkty są coraz droższe, polski przemysł spożywczy upada, coraz więcej rzeczy trzeba importować. Jest 15 tysięcy firm branży spożywczej, które dzisiaj czeka upadłość, problemy finansowe, masowe zwolnienia. Przedsiębiorcy tej branży "muszą być objęci wsparciem w ramach infrastruktury krytycznej, strategicznej dla państwa – mówił.
Pytany o pomysł na wsparcie dla przedsiębiorców, których firmy upadają, Biedroń przypomniał „program Lewicy, którego rząd niestety nie przyjął, w tym postulat dopłat w wysokości 75 proc. wynagrodzeń do każdego miejsca pracy, które zostanie utrzymane, zniesienie – a nie zawieszenie podatków i składek na ZUS na co najmniej pół roku oraz wsparcie w najmie i w leasingu środków produkcji”.
„Wołajmy Andrzeja Dudę, niech w końcu tu przyjedzie i coś załatwi”
Wystąpienie Roberta Biedronia zostało zakłócone przez zwolenników obecnego prezydenta. Zagłuszali oni przemówienia polityka Lewicy skandując Andrzeja Duda. – Ale to nie ja, pomyliliście państwo kandydatów – żartował Biedroń. Po chwili próbował jednak rozmawiać z osobami, które przerwały jego wystąpienie. Zapraszał zgromadzonych, aby podeszli do mikrofonu i opowiedzieli o swoich problemach, jednak nikt nie zdecydował się na ten krok. – Wołajmy Andrzeja Dudę, niech w końcu tu przyjedzie i coś załatwi – skwitował wówczas eurodeputowany.
Czytaj też:
Paulina Kosiniak-Kamysz o mężu: Tygrys dalej rozgrzany do walki