W trakcie niedzielnego głosowania doszło do niecodziennej sytuacji, której bohaterem został prezes Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński udał się do lokalu wyborczego na warszawskim Żoliborzu, by w asyście ochroniarzy oddać głos w wyborach prezydenckich.
Tam czekał na niego mężczyzna w przyłbicy z podobizną prezesa PiS. Uwagę zwraca też jego koszulka – to przeróbka obrazu „Dama z łasiczką (gronostajem)”, na której zamiast kobiety widzimy Jarosława Kaczyńskiego głaszczącego kota. Tak przystrojony wyborca wyczekał momentu, gdy do urny podszedł oryginalny Kaczyński i niemal równocześnie z nim wrzucił swój głos. Później ochoczo pozował fotografom.
Czytaj też:
Jarosław Kaczyński oddał głos, ale ktoś skradł mu show. Spójrzcie na mężczyznę obok
Lisiecki: Podobno w Polsce jest dyktatura
Zajście skomentował poseł PiS Paweł Lisiecki. „Podobno w Polsce jest dyktatura... A co to za dyktatura? Skoro człowiekowi, którego oskarżają o bycie dyktatorem, byle świr może przeszkadzać we wrzuceniu głosu do urny”– skwitował polityk. W kolejnym wpisie przewidywał, że media zrobią z pana w przyłbicy „bohatera” i zaczną przeprowadzać z nim wywiady.
Wybory prezydenckie 2020. Jarosław Kaczyński głosował w Warszawie. Obok pojawił się ten mężczyzna