Zgodnie z sondażem pracowni Kantar przeprowadzonym na zlecenie Platformy Obywatelskiej, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, jeśli kandydatem największej opozycyjnej partii byłby Jacek Jaśkowiak, to w pierwszej turze uzyskałby on 16 proc. Wtedy szansę w walce o druga turę mieli by również inni opozycyjni kandydaci. Władysław Kosiniak-Kamysz może liczyć na 12 proc., Adrian Zandberg na 11 proc., a Janusz Korwin-Mikke na 8 proc. Andrzeja Dudę poparłoby 45 proc. wyborców.
Z kolei, jeśli to Małgorzata Kidawa-Błońska wystartowałaby jako Kandydat PO, to, jak wynika z sondażu, uzyskałaby w pierwszej turze 27 proc. głosów. Wtedy Kosiniak-Kamysz mógłby liczyć na 8 proc., Zandberg na 9 proc., a Korwin-Mikke - na 8 proc., a obecny prezydent 43 proc. głosów.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, w PO sondaż odbierany jest jako najlepszy dowód na to, jak dużym ryzykiem dla partii byłoby wystawienie Jaśkowiaka. Prawybory w PO odbędą się w sobotę 14 grudnia. Tego dnia ma odbyć się również Rada Krajowa partii, która przyjmie kalendarz wyborów wewnętrznych na przewodniczącego.
Czytaj też:
Hołownia wystartuje w wyborach prezydenckich. Jaśkowiak: Cieszę się, że oni są gotowi wejść do ringu
Debata kandydatów PO
Debata Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Jacka Jaśkowiaka odbyła się w sobotę 7 grudnia. Rozpoczęła się od autoprezentacji kandydatów, następnie politycy odpowiadali na pytania m.in. dotyczące ochrony klimatu, polityki zagranicznej czy systemu emerytalnego.
Mówiąc o tym, dlaczego zdecydowała się kandydować, Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że „anty-PiS to mało”. – Chcemy czegoś więcej: bezpieczeństwo, pozycja Polski na świecie nie ma szyldu partyjnego – mówiła. Jak przyznała, zdecydowała się na start także dlatego, że jest kobietą. – W tych czasach to kobieta najlepiej poradzi sobie z tym, żeby zasypać podziały i stworzyć przestrzeń do dialogu – przekonywała. – Trzeba z ludźmi rozmawiać w rożnych miejscach o rożnych sprawach. Byłam w wielu miejscach w Polsce, rozmawiałam ze środowiskami wobec nas krytycznymi – mówiła.
Jacek Jaśkowiakpowoływał się na swoje doświadczenie w zarządzaniu Poznaniem. – Czasami pytacie mnie, czy w przypadku, gdybym był kandydatem KO na prezydenta Polski, czy nadal będę z obywatelami, tak jak byłem do tej pory. Obiecuję, że będę! – mówił. Zaprezentował też swoje hasło: „Prawdziwy prezydent, silna Polska”. – Potrafię rozmawiać z kibicami i z kościołem. W Poznaniu pokazaliśmy, że można współdziałać z tymi, którzy myślą inaczej. Nie uciekam od trud. pytań. Przykładem jest to, że głosowało na mnie 30 proc. wyborców PiS-u w grupie seniorów – dowodził.
„Prawo nie może być łamane”
Jaśkowiak stwierdził też, że obecny prezydent powinien ponieść konsekwencje swoich czynów. – Nie mam żadnych wątpliwości, że należy postawić przed Trybunałem Stanu Prezydenta Andrzeja Dudę za łamanie Konstytucji. Akt oskarżenia postawić należy także Marianowi Banasiowi – mówił. Podobnie stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska, która zaznaczyła, że każdy, kto łamie prawo, powinien za to odpowiedzieć. – Ważny jest jasny sygnał dla społeczeństwa, że prawo nie może być łamane. Musimy oddzielić kwestię elektoratu od rozliczania osób sprawujących władzę – wskazała.
Jacek Jaśkowiak przekonywał, że Polsce potrzeby jest „prawdziwy prezydent”. – Prawdziwy Prezydent jest wśród ludzi w tramwaju, w autobusie. Prawdziwy to taki, który potrafi rozmawiać z kościołem w wyprostowanej pozycji, ale nie jest antyklerykałem – mówił. – Prezydent Duda ośmieszył urząd. Całkowicie podporządkowany partii, nie potrafił przeciwstawić się Macierewiczowi. Jesteśmy winni Polsce przywrócić godność temu urzędowi – dodawał.
Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że w ciągu ostatnich czterech lat nie było żadnej okazji, w której moglibyśmy być dumni z prezydenta. – Prezydent ma nie mówić, że jest niezależny. Ma taki być – zaznaczyła.
Co z ochroną klimatu?
Jedno z pytań w trakcie debaty dotyczyło podejścia do kwestii ochrony klimatu. W odpowiedzi na nie Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że działania w sprawie klimatu trzeba podjąć już. – Do 2035 roku musimy wycofać się z węgla – zaznaczyła. – Jestem zwolenniczką OZE, atom jest bardzo kosztownym rozwiązaniem. Ale nie mogę się zamykać, potrzebujemy pilnej debaty na ten temat – mówiła.
Jacek Jaśkowiak podkreślił, że nie da się jego zdaniem zrezygnować z węgla w ciągu 10 lat, ale już teraz trzeba szukać alternatywnych rozwiązań. – Perspektywa odchodzenia od węgla to minimum 20, 30 lat. Redukujmy to, co wiąże się z emisją. Patrzmy na to wszystko przez pryzmat ubóstwa energetycznego. Bywam na wsiach, więc rozumiem ludzi, których nie stać na wymianę pieca – wskazał.
Polityka zagraniczna
Pytani o to, dokąd najpierw powinni pojechać, „by ratować reputację Polski”, kandydaci wskazywali zgodnie, że prezydent odgrywa ważną rolę w polityce zagranicznej. – Najpierw chcę zaprosić przedstawicieli ważnych krajów do Polski, by pokazać, że Polska nie będzie już w relacjach międzynarodowych rozkapryszonym dzieckiem – mówiła Kidawa-Błońska. Dodała też, że Polska musi „być ambasadorem Ukrainy”, wrócić do dobrej współpracy Grupy Wyszehradzkiej, ale też zwrócić się także w stronę Afryki, bo tam „nas nie ma”. Prezydent Poznania podkreślił, że „Polska musi dbać o swój interes”. – Ambasadorowie państw, z którymi się spotykam, pilnują interesów rodzimych firm. To jest nowoczesna forma dyplomacji – mówił Jaśkowiak.
Emerytury i służba zdrowia
Odpowiadając na pytanie dotyczące kwestii wieku emerytalnego, Kidawa-Błońska stwierdziła, że „PO zapłaciła wysoką cenę za jego podwyższenie”. – Teraz musimy zachęcać Polaków do dłuższej pracy – przekonywała wicemarszałek Sejmu. – Skandalem jest to, że np. kobiety na uczelni, w kwiecie wieku, z dużym doświadczeniem, muszą odchodzić na emerytury – mówiła. Poruszając kwestię służby zdrowia, tłumaczyła, że problemy w tym zakresie muszą być rozwiązane ponad podziałami. – Jako prezydent zaproszę środowiska skupione wokół służby zdrowia i wypracujemy najlepsze rozwiązania w tej kwestii – wskazała.
Jacek Jaśkowiak ocenił, że PiS urządzał nagonki na różne grupy zawodowe, w tym lekarzy. – Musimy przywrócić zaufanie społeczeństwa np. do lekarzy. Być może wtedy zredukujemy emigracje lekarzy za granice. Pamiętajmy, że ich ucieczka to nie tylko motyw finansowy – mówił.
Czytaj też:
Sondaż zaufania. Polityk opozycji w czołowej „trójce”