Gdy pod koniec lipca policjant znalazł człowieka śpiącego w vanie zaparkowanym na ulicach Wołgogradu, uznał go za bezdomnego. Kiedy blondwłosy mężczyzna został zabrany na komisariat, poproszono go o przedstawienie dokumentów. On stwierdził jednak, że nie posiada dowodu tożsamości, przedstawił się jako Cygan o nazwisku Dmitrij Michaj. – Jesteś pewny? Widziałeś się w lustrze? Twoja cera jest zbyt jasna – miał mu powiedzieć funkcjonariusz, cytowany przez "Komsomolską Prawdę".
Wówczas mężczyzna przyznał, że nie jest to jego prawdziwe imię i nazwisko. Opowiedział swoją historię porwania przez Cyganów. Romowie mieli go zabrać z targowiska, na którym sprzedawała jego matka. Mężczyzna pamiętał, że rodzice nazywali go "Wasilij". Ten szczegół pozwolił funkcjonariuszom ustalić jego tożsamość.
W swoich poszukiwaniach policjanci trafili na akta sprawy zniknięcia Wasilija Musofranowa. Odnaleziony przez nich mężczyzna mimo upływu lat fizycznie przypominał chłopca z fotografii. Aby rozstrzygnąć wątpliwości, przeprowadzone zostały badania. W celu porównania DNA ekshumowano ciało ojca Wiasilija. Testy genetyczne potwierdziły hipotezy policjantów.
Kilka dni później zatrzymani zostali 48-letnia kobieta i 46-letni mężczyzna z pobliskiej osady romskiej. Para przyznała się do porwania dziecka przed 16 laty. Początkowo Cyganie farbowali włosy chłopca na czarno, by uniknąć podejrzeć. Nie wysłali go do szkoły – Wasilij nie potrafi czytać, ani pisać, nie zna się też na zegarku. Od 16 roku życia pracował, a pieniądze oddawał kobiecie, która go porwała. W zeszłym roku zdecydował się uciec i odtąd żył z żebrania i dorywczych prac.
Nie wiadomo, jaki będzie los chłopaka, którego najbliżsi krewni umarli. Na razie został umieszczony w domu wolontariuszy.