Do chwilowego „wroga numer jeden” w Niemczech dotarł brytyjski „Guardian”. Mylnie uznany za terrorystę Naved B. opowiadał, jak feralnego wieczoru opuścił mieszkanie znajomego. Samochód policyjny zatrzymał go, kiedy próbował przekroczyć ulicę. Po przetransportowaniu go na komisariat, śledczy zawiązali mu opaskę na oczach i zabrali do innego miejsca. Według relacji Pakistańczyka niemieccy policjanci „wbijali mu obcasy butów w stopę”, a jeden z przesłuchujących go mężczyzn „z wielką siłą” ściskał go za gardło. Po przesłuchaniu mężczyzna został rozebrany i sfotografowany. Przyznał, że kiedy sprzeciwiał się poleceniom policjantów, był policzkowany.
Wojna i śmierć
„Powiedziałem im, że w moim kraju jest tylko śmierć i wojna, dlatego uciekłem w poszukiwaniu pomocy” – mówił w wywiadzie. „Wy w Niemczech zapewniacie nam jedzenie, lekarstwa i bezpieczeństwo. Jeśli dowiedziecie, że zrobiłem coś niewłaściwego w waszym kraju, nie powinniście dawać mi łatwej śmierci, powinniście pociąć mnie powoli” – powtórzył dziennikarzom swoje słowa skierowane do śledczych. Podczas przesłuchania Naved przyznał, że w Pakistanie udzielał się politycznie w regionie Balochistan. „Większość ludzi, z którymi pracowałem, zostali aresztowani albo zabici. Było kwestią czasu, zanim przyszliby po mnie. Dlatego przybyłem do Niemiec” – wyjaśniał.
Pogróżki
Naved B. w rozmowie z „Guardianem” opisał też, jak całe zdarzenie wpłynęło na jego życie. Zdradził, że od dnia zamachu cały czas otrzymuje liczne pogróżki z Pakistanu. „Przed zamachem nikt w Balochistanie nie wiedział, że zniknąłem” – podkreślał. „Teraz wszyscy wiedzą, że uciekłem do Niemiec w obawie o swoje życie, i że ubiegam się tutaj o prawo do azylu. To czyni moją rodzinę bardzo podatną na ataki, a ja nie mogę zrobić niczego, aby ją chronić” – ubolewał Pakistańczyk.
Zamach w Berlinie
W poniedziałek 19 grudnia w Berlinie doszło do zamachu terrorystycznego. Rozpędzona ciężarówka wjechała w tłum ludzi podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Samochód miał polską rejestrację. W kabinie znaleziono także zwłoki innej osoby. Około 3 nad ranem we wtorek niemiecka policja potwierdziła, że to Polak. Nad ranem służby rozpoczęły szturm na byłym lotnisku Tempelhof, które obecnie jest jednym z największych ośrodków dla uchodźców. Podano wówczas, że podejrzanym o dokonanie ataku jest 23-letni Pakistańczyk Naved B. Dopiero około godziny 13 berlińska policja poinformowała, że schwytała nieodpowiedniego człowieka. Prawdziwy zamachowiec został zastrzelony kilka dni później w Mediolanie.