Poseł Krzysztof Truskolaski złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie nocnej wizyty rzecznika MON w białostockim klubie WOW. O sprawie jako pierwszy pisał wówczas „Fakt”, relacjonując niewłaściwe zachowanie Bartłomieja Misiewicza. Szef gabinetu politycznego ministra obrony narodowej podczas imprezy miał proponować kolegom i nowo poznanym dziewczynom pracę w MON. Według dziennikarzy „Faktu” Misiewicz podjechał też pod klub służbową limuzyną. To właśnie o ten aspekt wieczoru dopytywał straż miejską poseł Truskolaski.
Przedstawiciel Nowoczesnej z Białegostoku poprosił o udostępnienie opinii publicznej nagrań z monitoringu miejskiego, które rozwiałyby wątpliwości dotyczące środka transportu rzecznika i ucięły wszelkie spekulacje. Można by dowiedzieć się także, czy Misiewiczowi - tak jak relacjonowali to świadkowie - towarzyszył ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej. W czwartek jednak uzyskał decyzję odmowną.
„Nagrania z monitoringu mogą być udostępnione na zasadach regulujących postępowania dowodowe w sprawach o przestępstwa i wykroczenia, to jest policji, sądom, prokuraturze oraz innym organom ochrony bezpieczeństwa państwa” – wyjaśniała rzecznik straży miejskiej w Białymstoku Joanna Szerenos-Pawilcz. Z podobną odpowiedzią spotkaliby się w tym wypadku także przedstawiciele mediów.
Truskolaski nie zamierza się jednak poddawać. Ogłosił, że skierował sprawę do prokuratury, która mogłaby podjąć decyzję o ujawnieniu nagrań z kamer przed klubem. Zawiadomienie może dotyczyć art. 231 kodeksu karnego, czyli niedopełnienia obowiązków służbowych, a konkretnie korzystania ze służbowego samochodu poza godzinami pracy.