Erotyka dziecięca w sieci to istotny, choć przemilczany problem

Erotyka dziecięca w sieci to istotny, choć przemilczany problem

Fotografia ilustracyjna
Fotografia ilustracyjna Źródło: Fotolia / ambrozinio
Jedno na trzy zgłoszenie dotyczące pornografii dziecięcej okazuje się prawdziwym. Ta niska, wydawać by się mogło, statystyka to efekt tzw. erotyki dziecięcej. Niektóre zdjęcia przedstawiające nie w pełni ubrane dzieci nie mogą zostać zakwalifikowane, jako pornografia z powodu regulacji prawnych.

W ubiegłym roku zespół interwencyjny Dyżurnet.pl otrzymał 11759 zgłoszeń od internautów, informujących że natknęli się na pornografię dziecięcą. 3126 z nich okazało się faktycznie materiałami przedstawiającymi seksualne wykorzystanie dziecka. Częśc pozostałych była dziecięcą erotyką, czyli materiałów, które z prawnego punktu widzenia nie są pornografią. – Nie mieszczą się w definicji, bo np. nie koncentrują się na narządach płciowych. Niemniej przedstawiają dziecko bez ubrania lub w ubraniu, ale w stylizacji i pozie tworzącej erotyczny kontekst – wyjaśnia Martyna Różycka kierownik zespołu ds. reagowania na szkodliwe i nielegalne treści w internecie Dyżurnet.pl.

Zdjęcia i filmy o zabarwieniu erotycznym z udziałem dzieci i młodzieży są legalne i mogą być publikowane w internecie. Ale, widząc je, zwykle czujemy, że “coś z nimi jest nie tak”. Podobnie jak czujemy, że nie powinny w sieci krążyć prywatne zdjęcia dzieci niekompletnie ubranych, zrobione przez rodziców np. w łazience. Dlatego internauci zgłaszają takie obrazy do Dyżurnet.pl jako pornografię dziecięcą. Chociaż w myśl prawa przestępstwa nie ma, to intuicja zgłaszających słusznie podpowiada im, że takie materiały nie powinny być rozpowszechniane.

Z albumu rodzinnego do kolekcji pedofila

Według specjalistów, osoby, gromadzące materiały erotyczne z udziałem dzieci, nie zaczynają zwykle od twardej pornografii. Wiele kolekcji to z początku niewinne zdjęcia nie całkiem ubranych dzieci, pozyskane z legalnych źródeł, np. z albumów rodziców na portalach społecznościowych. Z analiz ekspertów Dyżurnet.pl wynika, że często kolekcje obrazów gromadzone przez osoby o pedofilskich skłonnościach ulegają stopniowej eskalacji. Początkowo kolekcjonerowi wystarczają materiały prezentujące treści erotyczne z udziałem dzieci, jednak później zaczyna on poszukiwać również materiałów pornograficznych. Kolejnym poziomem eskalacji może być próba fizycznego wykorzystania dziecka.

Rodzicom, którzy robią dzieciom zdjęcia w kąpieli lub na plaży i publikują je na portalach społecznościowych, trudno sobie wyobrazić, że właśnie ich rodzinne pamiątki mogą stać się zalążkiem takiej kolekcji. Jednak to całkiem realny scenariusz. Raz wrzucone do internetu pliki mogą być kopiowane i powielane, a autor traci nad nimi kontrolę. Naprawdę nie wszystkie zdjęcia rodzinne musimy udostępniać wszystkim znajomym. Odpowiedzialność za ochronę prywatności dzieci spoczywa na rodzicach i jest częścią ich obowiązku opiekuńczego - mówi Martyna Różycka. I przypomina, że filmy i zdjęcia mogą być montowane, retuszowane i poddawane takiej obróbce, która zmienia ich treść. W ten sposób z wakacyjnej pamiątki da się zrobić obrazy naprawdę pornograficzne. Warto o tym pomyśleć przed naciśnięciem przycisku “udostępnij”.

Erotyczny modeling - zabawa z krzywdą w tle

Wiele materiałów erotycznych z udziałem dzieci jest produkowanych celowo, jako produkt rynkowy. Erotyka z udziałem dzieci, choć legalna i często lekceważona przez większość z nas, jest w gruncie rzeczy poważnym problemem i jest nierozerwalnie związana ze zjawiskiem seksualnego wykorzystywania dzieci - podkreśla Martyna Różycka.

Do pozowania dzieci są niekiedy nakłaniane przez członków rodziny lub opiekunów. Małym dzieciom sprawia przyjemność spędzanie czasu z zaprzyjaźnionymi dorosłymi, starszym imponuje rola modela, “dorosły” strój lub makijaż. Bywa że młodzież w wieku gimnazjalnym godzi się na udział w sesjach za opłatą. Przy czym nie zawsze jest to gotówka, często modele dostają wartościowe przedmioty, doładowania konta telefonicznego, używki. Chociaż zwykle nie towarzyszy temu przymus fizyczny, to nie należy sądzić, że dzieci pozują dobrowolnie. Przeważnie w grę wchodzi manipulacja, kłamstwo, szantaż emocjonalny, stopniowe przełamywanie oporów dziecka. Uraz psychiczny, związany z naruszeniem granic intymności, może być podobny do urazu, którego doznają ofiary wykorzystania seksualnego. Fakt, że treści raz udostępnionych nie da się całkowicie usunąć z internetu, sprawia, iż nawet w dorosłym życiu modele mogą zetknąć się ze szkodliwymi nagraniami, w których uczestniczyli w przeszłości, co może mieć konsekwencje dla ich psychiki i kontaktów społecznych. Nie powinniśmy akceptować obecności takich materiałów w sieci, mimo że w myśl prawa są legalne. Zawsze można zwrócić się do administratora serwisu z prośbą o moderację. Gdy ktoś znajomy udostępnia lub lajkuje erotykę dziecięcą należy wyrażać swoją opinię - ocenia Martyna Różycka.

Zespół interwencyjny ds. nielegalnych i szkodliwych treści w internecie Dyżurnet.pl działa w strukturze instytutu NASK. Jego zadaniem jest przyjmowanie zgłoszeń od polskich internautów i współpraca z analogicznymi zespołami z ponad 50 innych krajów w celu eliminacji szkodliwych treści. Zespół współpracuje też z polskimi i międzynarodowymi organami ścigania, aby skutecznie identyfikować i zwalczać sprawców poważnych przestępstw, takich jak seksualne wykorzystywanie dzieci. Raport z działalności zespołu Dyżurnet.pl w 2016 r. ukaże się w marcu.

Artykuł powstał w ramach akcji informacyjnej „Wprost” i NASK - Cyberbezpieczni tylko razem. Ostrzegamy przed niebezpieczeństwami w sieci, tłumaczymy, jak ich unikać i jak reagować. Kolejne artykuły ukażą się już wkrótce.