Rzecznik linii Air Berlin poinformował, że przyczyną długiego przeglądu jednego z samolotów był nieproszony gość na pokładzie. Szczur, bo o nim mowa, przyleciał aż z USA, z Miami. Zanim został złapany, zabawa w kotka i mysz... szczurka toczyła się na płycie niemieckiego lotniska Tegel w Berlinie.
Stanowiącego niebezpieczeństwo dla lotu gryzonia załoga samolotu zauważyła jeszcze w trakcie transatlantyckiej podróży. Późniejszy przegląd trwał wyjątkowo długo, ponieważ trzeba było sprawdzić wszystkie przewody. Szczury, które dostają się do samolotów najczęściej razem z prowiantem, lubią bowiem przegryzać kable na pokładzie. Po 10 dniach stwierdzono, że maszyna Air Berlin nadaje się do dalszego lotu, a zniszczenia poczynione przez kłopotliwego pasażera zostały naprawione.