Brytyjska telewizja BBC w poniedziałek 10 lipca prowadziła relację sprzed gmachu Sądu Najwyższego w Londynie. Przed budynkiem protestowali ludzie stojący po stronie rodziców 11-miesięcznego Charliego Grada, któremu sąd odmawiał wcześniej dalszego prawa do leczenia. Tamtejszy wymiar sprawiedliwości uznał, że w obliczu braku szans na wyzdrowienie i nieuchronne cierpienia dziecka, najlepiej będzie odłączyć chłopca od aparatury podtrzymującej życie. Rodzice Charliego nie chcąc pogodzić się ze śmiercią syna, rozpętali medialną burzę. W sprawę włączył się nawet prezydent USA oraz papież Franciszek.
Uwagę widzów stacji danego dnia na chwilę odciągnęło jednak inne wydarzenie. W pewnej chwili z tłumu protestujących wybiegł mężczyzna, ścigany przez drugiego. Kamera zdołała zarejestrować, jak wybiega w stronę ulicy, a później z piskiem opon zatrzymuje się jadący nią piętrowy autobus. Reakcje zgromadzonych na miejscu ludzi otwierały pole do popisu wyobraźni: ktoś krzyknął, ktoś inny złożył ręce do modlitwy, twarze widzów zastygły w szoku. Dla oglądających program BBC jasne było, że uciekający mężczyzna wpadł pod pojazd.
Po całym zdarzeniu reporter BBC Kein Doyle napisał na Twitterze uspokajającą wiadomość, z której wynikało, że potrąconemu mężczyźnie nie stało się nic poważnego. Podobnej treści oświadczenie wystosowała londyńska policja. Informowano, że mężczyzna został jedynie lekko potrącony. Inne źródła twierdziły nawet, że autobus wcale go nie dotknął. Widzowie BBC i obecni na miejscu zdarzenia świadkowie przeżyli jednak chwile grozy.