W czwartek około godziny 11.20 w Poraju przy ulicy Armii Krajowej policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego myszkowskiej komendy, zauważyli idące poboczem dziecko w wieku około 3 lat. Niepokój mundurowych wzbudził fakt, że chłopczyk był zupełnie sam, bez opieki osoby dorosłej. Był przy nim jedynie pies rasy york. Dziecko ubrane w koszulkę, slipki i odwrotnie założone buciki, szło zdezorientowane poboczem drogi.
Starszy sierżant Łukasz Ambroży podszedł do dziecka i zapytał jak ma na imię. Wówczas dziecko zaczęło płakać i uciekać w kierunku drogi. Policjant wziął chłopca na ręce i próbował uspokoić. Chłopiec był roztrzęsiony i trudno było nawiązać z nim kontakt. Po chwili malec wskazał palcem kierunek i powiedział jedynie przez łzy „mama”. Sierżant Łukasz trzymając dziecko na rękach poszedł w kierunku, którym malec pokazywał palcem.
Niezwykłe okazało się zachowanie psa, który cały czas obserwował policjantów i idąc przed nimi z odległości około 10 metrów, prowadził ich do celu. Drugi z policjantów jechał radiowozem i rozpytywał mieszkańców o tożsamości dziecka. Nikt nie znał chłopca, dlatego mundurowi postanowili pójść drogą, którą prowadził york. Po przejściu około kilometra, pies wbiegł na jedną z posesji i przed drzwiami oczekiwał na policyjny patrol.
Stróże prawa razem z dzieckiem weszli do mieszkania, którego drzwi były otwarte na oścież. W salonie leżała nieprzytomna kobieta, która nie oddychała i nie dawała żadnych oznak życia. Dziecko wpadło w panikę. Do mieszkania w tym czasie wszedł zaskoczony ojciec dziecka, który zaopiekował się synkiem. Mundurowi od razu przystąpili do resuscytacji krążeniowo-oddechowej i do czasu przyjazdu karetki przywrócili kobiecie funkcje życiowe, cały czas podtrzymując z nią kontakt. Po przybyciu na miejsce lekarza, okazało się, że kobieta doznała hipoglikemii. Nie wiedziała nawet, że choruje na cukrzycę. Decyzją lekarza została zabrana do szpitala w celu dalszej hospitalizacji.