Na początku lutego niemieckie media poruszyły problem do tej pory mało nagłaśniany. W rozmowie z Deutsche Presse-Agentur (DPA) doktor Harald Voss zdradził, że około dwa zgony na milion mieszkańców kraju mogą być na różne sposoby powiązane z masturbacją. Według niego opisywane przez dziennikarzy 80 do 100 tego typu przypadków rocznie to realistyczne liczby.
Swoje rozumowanie Voss opiera na dowodach pozostawionych w takich przypadkach na miejscu zgonu: obnażonych genitaliach, pornografii, znajdujących się w pobliżu lustrach, różnego rodzaju linach i kajdanach, foliowych torebkach na głowach denatów. Masturbacja jest brana pod uwagę także w sytuacjach, gdy zmarły to mężczyzna, śmierć nastąpiła w zamkniętym pokoju, a listu pożegnalnego nie odnaleziono.
Brak tlenu i elektryczność
Najczęstszą przyczyną śmierci podczas masturbacji jest hipoksja, czyli niedotlenienie prowadzące do śmierci. Zwykle wynika to z asfiksja autoerotycznej – podduszania, mającego zwiększyć doznania onanisty. – Uważa się, że brak tlenu wywołuje euforię i w połączeniu z orgazmem powinien stworzyć absolutnie niesamowitą mieszankę – wyjaśnia Voss. Oprócz tego wysoką śmiertelnością odznaczają się techniki masturbacyjne związane ze stymulacją prądem, czy wymagające użycia odkurzacza.
Ukryć przyczynę śmierci
Niemieccy lekarze przyznają, że częściej z powodu niebezpiecznej masturbacji umierają mężczyźni. Kobiety w tych sprawach są o wiele ostrożniejsze. Voss podkreśla także, że wiele przypadków śmierci podczas aktów autoerotyzmu nigdy nie wychodzi na jaw i nie trafia do policyjnych statystyk. Zawstydzone rodziny zmarłych robią w takich przypadkach wiele, żeby zatrzeć ślady ostatnich chwil swoich bliskich.