Sędzia Topyła zgodził się na ujawnienie w mediach swojego nazwiska i wizerunku. Dzięki temu możemy dokładnie zobaczyć moment, w którym zabrał banknot z lady przy kasie na stacji benzynowej. Od początku utrzymywał, że nie jest winny kradzieży, a pieniądze zabrał przez pomyłkę. Położyła je tam starsza kobieta, która czekała za nim w kolejce.
Nielogiczna kradzież
Ze stanowiskiem sędziego zgodził się Sąd Najwyższy, który we wtorek 20 lutego wydał wyrok uniewinniający. W uzasadnieniu podkreślano, że oskarżony do tej pory cieszył się nieposzlakowaną opinią. Nie miał także motywu, gdyż jego zarobki sytuowały się znacznie powyżej średniej krajowej, robił karierę w sądownictwie. Feralnego dnia był w podróży służbowej, za nim stała sekretarka sądowa, a w samochodzie czekał na niego prokurator. Musiał mieć także świadomość, że na każdej stacji benzynowej jest monitoring, skierowany zwłaszcza na kasę. Sąd wnioskował więc, że Mirosław Topyła zabrał pieniądze z roztargnienia.
Opinia biegłego
– Z dopuszczonej opinii biegłego wynika, że obwiniony jest osobą odpowiedzialną, której zależy na opinii otoczenia, nieskłonną do ryzyka, introwertyczną, natomiast charakteryzującą się dużym stopniem roztargnienia – mówiła w uzasadnieniu sprawozdawca sprawy sędzia SN Agnieszka Piotrowska.
Topyła: Rzuciliście się na mnie jak na ochłap mięsa
Sam sędzia po ogłoszeniu wyroku wyraził swój żal spowodowany zachowaniem mediów. – Rzuciliście się na mnie jak na ochłap mięsa, żeby lepiej sprzedać swoje publikacje. Bo kto z was się w życiu nie pomylił zabiegany, zmęczony, roztargniony – mówił zgromadzonym na rozprawie dziennikarzom. – W wielu publikacjach medialnych nie spotkałem się z choć jednym znakiem zapytania odnośnie tego, co się mogło zdarzyć – podkreślał.