Sophie Hollins z Southampton w Wielkiej Brytanii ma blisko dwa metry wzrostu i wielką nadzieję, że więcej rosnąć już nie będzie. Wzrost w jej przypadku trudno nazwać błogosławieństwem. To efekt choroby genetycznej – zespołu Marfana. Choć w przypadku Sophie najbardziej widoczne są właśnie zmiany związane z gwałtownym wzrostem ciała, choroba zwykle dotyka całego organizmu. Charakterystyczne dolegliwości dopadają najczęściej oczu, serca i naczyń krwionośnych i układu ruchu.
Gdyby nie pomoc lekarzy Sophie Hollis prawdopodobnie nadal by rosła. Dopiero zabiegi, którym dziewczynka została poddana dwa lata temu, pozwoliły zahamować jej wzrost. W wieku 10 lat miała ona już 1,80 i była wyższa od włąsnego ojca. Sposobem na powstrzymanie dalszego rozrostu Sophie było zniszczenie części tkanek w kolanach oraz sztuczne rozpoczęcie procesu dojrzewania u dziewczynki poprzez podanie jej odpowiednich hormonów.
– Moi znajomi zaczynają mnie teraz doganiać. Ostatnie kilka lat było ciężkich pod względem tego, przez co przechodziło moje ciało. Teraz jestem szczęśliwa, że już po wszystkim i cieszę się, że mogę zostać zwykłą nastolatką – mówiła dziennikarzom. Zdradziła też, że w przyszłości chciałaby pracować ze zwierzętami.
Czytaj też:
Melania Trump ucina plotki dot. rozpadu małżeństwa i stanu zdrowia