Według lokalnych mediów Michael Rotondo opuścił dom swoich rodziców na kilka godzin przed upłynięciem terminu wskazanego przez sąd. To finał trwającej od lutego batalii sądowej, którą z uwagą śledziły miliony Amerykanów. Rodzice, którzy nie potrafili pozbyć się z domu swojego 30-letniego już syna, ostatecznie uzyskali poparcie wymiaru sprawiedliwości i dopiero w ten sposób zmusili potomka do zmiany adresu.
30-latek postanowił uprzykrzać życie swoim żywicielom do ostatniej chwili i jeszcze na parę godzin przed wyjazdem zgromadzonym przed domem dziennikarzom przekazał informację o zawiadomieniu policji. Oskarżał swojego ojca o ukrycie przed nim klocków LEGO, które chciał zabrać dla swojego 8-letniego syna. Zanim jednak funkcjonariusze policji zdążyli przyjechać na miejsce, klocki „same się odnalazły”.
Michael Rondon nie ma posiada oczywiście praw rodzicielskich, choć zapewnia, że będzie walczył o odzyskanie syna. Nie zamierza za to kontaktować się nigdy więcej ze swoimi rodzicami. Uważa, że nie mieli prawa wyrzucać go z domu, mimo iż nie chciał iść do pracy, ani podjąć pracy zarobkowej w domu. Według tego, co przekazał dziennikarzom, zamierza teraz pomieszkać w wynajętym tanio mieszkaniu, a po wyczerpaniu środków, które otrzymał za udzielanie wywiadów, wprowadzi się do swojego dalekiego kuzyna.
Czytaj też:
Pastor prosi wiernych o pieniądze na odrzutowiec. „Jezus nie jeździłby dziś na osiołku”