Komenda o biciu i przesłuchaniach. Opublikowano fragment książki „25 lat niewinności”

Komenda o biciu i przesłuchaniach. Opublikowano fragment książki „25 lat niewinności”

Tomasz Komenda na promocji książki "25 lat niewinności"
Tomasz Komenda na promocji książki "25 lat niewinności" Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Tomasz Komenda, który po 18 latach w więzieniu okazał się być niewinny, jeszcze raz, ze szczegółami opowiedział o swoich przejściach. Jego słowa w książce pt. „25 lat niewinności. Historia Tomasza Komendy” spisał Grzegorz Głuszak. Jej fragment opublikowano na łamach Wirtualnej Polski.

Z udostępnionej czytelnikom części książki o Tomaszu Komendzie wyłania się przerażający obraz. Znajdziemy w nim m.in. wymuszania zeznań przez policjantów, pomawianie oskarżonego przez skazaną za fałszywe zeznania kobietę oraz wywierania nacisków na szybkie skazanie przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego.

„Pamiętam to i będę pamiętał do końca swojego życia, to była sytuacja, to był dzień poniedziałek, o godzinie wpół do siódmej rano, ja malowałem okna, remontowałem mieszkanie. Rodziców wtedy nie było, nie pamiętam, gdzie oni byli. O wpół do siódmej rano wyważyli mi drzwi, złożyli mnie w chińskie osiem. Kiedy leżałem na podłodze, zostały mi przedstawione zarzuty, że zatrzymują mnie do wyjaśnienia, później zostałem przewieziony na komendę. Na policji strasznie zostałem pobity przez tych funkcjonariuszy, którzy mnie zatrzymali i powiedzieli, że jeżeli będę dobrze zeznawał, to wyjdę na wolność. Po prostu byłem bity, ale bicie to jest za małe słowo na to, co ze mną się wtedy działo. Naprawdę, jednym słowem zostałem zmuszony do złożenia fałszywych zeznań. Potem w sądzie, jak dawali mi trzy miesiące sankcji, to ja odwołałem te zeznania wszystkie i powiedziałem, że one zostały wymuszone i na sali sądowej, jak już siedziałem na ławie oskarżonych, to ci funkcjonariusze, którzy byli powołani przez mojego obrońcę, to przez sąd było pytanie zadane do nich, czy przy przesłuchaniu byłem bity przez nich. Oczywiście oni zaprzeczyli temu i powiedzieli, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Już wtedy po prostu wiedziałem, że jestem przegrany. To było słowo przeciwko słowu i ja tu nic nie znaczę. Powiedziałem sądowi, że bili mnie i usłyszeli, co chcieli, bo ja chciałem wyjść na wolność” – możemy przeczytać w udostępnionym fragmencie.

W innym fragmencie poruszono sprawę kobiety obciążającej swoimi zeznaniami Tomasza Komendę:

– A czy pan wie, co było powodem pogorszenia się relacji mamy z panią Dorotą? Czy dziś pan wie?
– Ja miałem wgląd do akt i to, co czytałem, to nie dowierzałem, że taka osoba złożyła takie zeznania, jakie złożyła.
– A jakie to były zeznania?
– Że ja pożyczałem od niej pieniądze, że miałem od niej pożyczyć pieniądze, dwadzieścia złotych, i miałem jej mówić, że ja jadę na sylwestra do Miłoszyc. Ja nie wiem, skąd w ogóle taka osoba takie informacje miała. Ja już potem nie wnikałem, bo wiedziałem, że te zeznania zostaną obalone. Po prostu ta osoba chciała zeznawać jako świadek incognito, ale prokuratura się nie zgodziła na to z tego względu, że zeznawała pani Dorota w jakimś procesie i później się okazało, że ona mówiła w tamtym procesie nieprawdę.

Jeszcze dalej mowa była o wpływie ówczesnego ministra sprawiedliwości na śledztwo:

Co zatrważające, nikt nie sprawdził motywów jej działania. Sprawca był potrzebny natychmiast, tym bardziej że naciski wychodziły z samej góry, zwłaszcza po wizycie pani mecenas Ewy Szymeckiej u Lecha Kaczyńskiego, który wówczas był ministrem sprawiedliwości. Kaczyński nazwał wtedy Tomka – cytuję za artykułami z „Gazety Wyborczej” – „zbirem i degeneratem”. Wypowiadał się krytycznie o prokuratorach prowadzących sprawę: „Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki – i nie można postawić zarzutu. Taki sposób interpretacji praw człowieka, które czynią przestępców bezkarnymi, a ofiary bezbronnymi, stanowi zagrożenie dla porządku społecznego”. Po takich słowach padających z ust jednego z najważniejszych ministrów musiały pójść konkretne działania.

Czytaj też:
Zbigniew Ćwiąkalski podał kwotę odszkodowania, jakiej żąda dla Tomasza Komendy

Źródło: Wirtualna Polska