Wyrok poznańskiego sądu dotyczy księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Jego sprawę opisywała Justyna Kopińska z „Dużego Formatu”. Duchowny po wywiezieniu od rodziców 13-letniej Kasi, więził ją i gwałcił przez kilkanaście miesięcy. Jak informuje „Wyborcza”, mimo skazania go za ten czyn na cztery lata więzienia, nadal jest księdzem.
Poszkodowana postanowiła wytoczyć proces całemu zgromadzeniu. Wyrok ogłoszono już w styczniu, ale dopiero teraz przestał być tajemnicą dla opinii publicznej. Sąd Okręgowy w Poznaniu zasądził przyznał w nim poszkodowanej milion złotych zadośćuczynienia oraz 800 zł dożywotniej, comiesięcznej renty. Najistotniejsze, że płacić miał nie ksiądz, ale Kościół. To praktyka znana ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przez procesy o pedofilię bankrutowały całe diecezje. U na do tej pory hierarchowie odcinali się od grzechów podwładnych.
Plebania to „miejsce służbowe”
Sędzia wydająca wyrok podkreślała, że nie ma wątpliwości co do odpowiedzialności cywilnej Kościoła. Ksiądz pedofil wykorzystał do przestępstwa swoją funkcję i pozycję. Ofiarę poznał na lekcji religii i zapraszał ją na plebanię, uznaną za „miejsce służbowe”. Sąd podkreślał, że gdyby Roman B. nie uczył religii, ofiary nigdy by nie spotkał. Gdyby nie wykorzystał swojej pozycji do zdobycia zaufania Kasi, nie wyrządziłby szkody.
Prof. Płatek: Tylko uderzenie po kieszeni może zadziałać
Proces apelacyjny w tej sprawie rozpoczyna się 20 września. Prawniczka prof. Monika Płatek podkreśla, że wyrok z Poznania jest ważną nowością w polskim prawie. – Tak jak państwo odpowiada za to, co na służbie robi policjant, tak samo Kościół odpowiada za to, co robi ksiądz – przekonuje. – Polski kościół nadal niechętnie walczy z pedofilią, nie podaje choćby liczby takich spraw. Tylko uderzenie po kieszeni może zadziałać – dodaje.
Czytaj też:
Niemcy. Raport o pedofilii wśród księży. Tysiące ofiar, 4,4 proc. duchownych molestowało