Spośród wielu miejsc na świecie, w których moglibyśmy utknąć przypadkiem na trzy dni, Irkuck na Syberii wydaje się jednym z najgorszych trafów. Gdy dodać do tego porę roku i mrozy sięgające -20 stopni Celsjusza, brzmi to wręcz jak scenariusz z koszmarów. Tymczasem właśnie to spotkało pasażerów podróżujących z Air France.
„Załoga lotu AF116 w Boeingu 777 lecącym z Paryża do Szanghaju zdecydowała się na awaryjne lądowanie w Irkucku w Rosji po wyczuciu gryzącego zapachu i zobaczeniu dymu na pokładzie” – przekazał francuski przewoźnik w komunikacie dla AFP. Na szczęście samolot osiadł na płycie lotniska bez problemów, a żaden z pasażerów nie został ranny.
Gdy mechanicy stwierdzili, że nie uda im się w krótkim czasie naprawić usterki, na miejsce wezwano zastępczą maszynę. Ta przyleciała dopiero kolejnego dnia, więc pasażerowie musieli spędzić noc w pobliskim hotelu. Kiedy jednak nowy samolot próbował wystartować, coś znowu się popsuło i zirytowanych pasażerów odesłano do hotelu na kolejną noc. Dodatkowo bez rosyjskich wiz nie byli oni w stanie dostać się do swoich bagaży i wszelkie spacery musieli odbywać w asyście lokalnej policji.
Ostatecznie trzeciego dnia trzeci samolot szczęśliwie dostarczył zmęczonych podróżnych do Szanghaju. W ten sposób 11-godzinny lot rozciągnął się do niemal czterech dni. Spółka Air France przeprosiła pechowych pasażerów, tłumacząc się w oświadczeniu „wyjątkową sytuacją”.
Czytaj też:
Samolot lecący z Gdańska musiał zmienić kurs. Pasażer źle się poczuł