Rozpoczęty w piątek 16 listopada proces to kolejna już odsłona sądowej batalii Piotra Najsztuba. Poprzednio sąd uznał go za winnego i skazał na karę grzywny w wysokości 6 tys. zł oraz 10 tys. zł nawiązki dla pokrzywdzonej. Zobowiązał go także do pokrycia blisko 6 tys. zł kosztów sądowych. Prokuratura uznała jednak karę za zbyt niską i doprowadziła do unieważnienia wyroku. W uzasadnieniu tej decyzji podkreślano, że dziennikarz wyrażał lekceważący stosunek do przepisów ruchu drogowego i jego uczestników.
Przypomnijmy, że pojazd Najsztuba w chwili wypadku nie miał aktualnych badań technicznych oraz wykupionej polisy OC. Rzecznik policji zdradził też, że prowadzący auto nie miał przy sobie prawa jazdy, które jak później się okazało, stracił wiele lat wcześniej.
Na wznowionym procesie oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Przedstawiciele mediów dowiedzieli się także o podarunku, który pokrzywdzona otrzymała podczas wcześniejszego spotkania z dziennikarzem. – Postanowiłem zamiast kwiatów zazwyczaj w takich przypadkach dawanych, podarować jej książkę, która właśnie wtedy wyszła, o tym, jak porozumiewają się drzewa między sobą. Najnowsze doniesienia naukowe na ten temat – tłumaczył. Mąż pokrzywdzonej w rozmowie z mediami przekazał, że Najsztub przeprosił jego żonę jedynie bezpośrednio po wypadku.
„Skandaliczny wyrok”
– Moja żona po wypadku była nieprzytomna i cała poturbowana. Wyrok, który otrzymał pan Piotr, jest skandaliczny. Groziło mu do 3 lat więzienia. Przeciętny Kowalski trafiłby za kraty – stwierdził mąż potrąconej kobiety po usłyszeniu poprzedniego wyroku sądu. Przyznał też, że jego żona zmarła na raka jelita grubego. – Żona przed wypadkiem odczuwała bóle w brzuchu. Ten wypadek przyśpieszył jakby rozpoznanie jej choroby. Rak był już zaawansowany, z przerzutami do płuc. Dostawała chemię, ale to jej nie pomagało. Mogę się tylko domyślać, czy wypadek przyśpieszył chorobę – stwierdził.
O wypadku znanego polskiego dziennikarza jako pierwszy poinformował „Super Express”. Zdarzenie miało miejsce w roku 2017 – 6 października wieczorem w Konstancinie-Jeziornie pod Warszawą, dokładnie na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Piasta. Chevrolet, którym kierował Piotr N. potrącił 77-letnią staruszkę idącą na pasach. Kobieta trafiła do szpitala z urazem żeber. Rzecznik policji poinformował wówczas, że kierowca był trzeźwy.
Czytaj też:
Nowy radny PiS rozbił samochód po alkoholu. To krewny prezydenta Dudy