Rodzice pobitego chłopca od pewnego czasu zamartwiali się jego znacznie pogorszonym nastrojem. Ten nie chciał jednak opowiadać o swoich problemach. Zaczął mówić dopiero, kiedy na oczach filmujących wszystko koleżanek został pobity przez trzech rówieśników ze swojej klasy. Pomogła mu interwencja uczniów starszych klas, ale agresorzy szli za nim aż do domu jego dziadków, gdzie w ich obecności grozili mu, że „z nim skończą”. Wówczas 11-latek opowiedział o tygodniach szykan ze strony uczniów swojej klasy. Zrzucanie jego rzeczy z ławki, czy wyrzucanie ich do kosza lub przez okno, to tylko niektóre z pomysłów rówieśników.
Matka zgłosiła sprawę na policję. Okazało się, że pobicie zostało zarejestrowane przez szkolną kamerę monitoringu. Dzięki temu udało się dotrzeć także do nagrania zarejestrowanego przez jedną z dziewczyn. - Uczennice potem naiwnie tłumaczyły, że bały się zareagować i wezwać pomoc, ale nagrywać pobicie na telefon to już się nie bały – podkreślała dyrektor szkoły podstawowej.
W tej sprawie policja ma związane ręce, ponieważ zachowania 11-latków są nadal „zjawiskami demoralizacyjnymi”, a nie „czynami karalnymi”. Funkcjonariusze zapowiedzieli jednak, że udadzą się do danej szkoły i opowiedzą o konsekwencjach prawnych dla sprawców agresji i świadków zdarzenia, którzy nie reagują na to, co się dzieje i biernie przyglądają się przemocy lub nagrywają zdarzenie telefonem.
Działania wychowawcze podjęła też szkoła. – Wyciągniemy konsekwencje wobec uczniów, którzy zaatakowali kolegę z klasy, m.in. zostanie obniżona ocena z zachowania. Zdecydowaliśmy, że jednak nie będziemy przenosić ich do innych klas, bo to nie byłoby dobre i nie rozwiązałoby problemu. W najbliższym czasie w szkole odbędą się warsztaty dotyczące agresji - mówiła dyrektor Dorota Rejek. Najdotkliwszą karą wydaje się ta wymierzona przez matkę jednego z agresorów. Postanowiła ona, że będzie przychodzić na lekcje swojego syna i pilnować go w ich trakcie.
Czytaj też:
Spirala przemocy w szkołach. „Wprost”: Jak pomóc dziecku, do kogo się zwrócić?