O potrzebie zoperowania małego Miłosza jego rodzice dowiedzieli się już we Wrocławiu, dzień po jego narodzinach. Kilkadziesiąt godzin od pierwszego oddechu, chłopcu udrożniono zastawkę aortalną. Później w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi Miłosz został poddany przełomowej operacji zastawki mitrialnej. Małemu pacjentowi nie można było wszczepić zastawki mechanicznej, więc zespół medyczny musiał wymyślić coś zupełnie nowego.
Rozwiązaniem okazała się wypreparowana z jelita świńskiego odpowiednio mała zastawka, która ma rosnąć razem z pacjentem. Na ten pomysł wpadł zespół, kierowany przez prof. Jacka Molla. Fragment o średnicy 13 milimetrów został odpowiednio oczyszczony, by uniknąć odrzucenia przez organizm i solidnie zamocowany w lewej komorze serca. Po dziewięciu miesiącach od zabiegu lekarze pozwalają już sobie na mówienie o sukcesie. Według ich relacji, zastawka pracuje tak, jak powinna.
Rodzice przyznają, że „stres był nie do opisania”, a mama chłopca nie potrafi powstrzymać łez wzruszenia, opowiadając o doświadczeniach całej rodziny. Zapewnia, że Miłosz biega i jest sprawny tak jak inne dzieci. Ma też ogromny apetyt, co nie jest regułą u pacjentów po operacjach serca.
Czytaj też:
Dziecko 26-latki przyjdzie na świat dwa razy. Jak to możliwe?