Maj, początek miesiąca. Emil B. przychodzi do szkoły po tygodniowej nieobecności. Na korytarzu wszczyna awanturę, czepia się starszego o rok Kuby, na którego, jak się później okazało, uwziął się już dawno. Wyjmuje nóż i zadaje pierwsze ciosy. Ranny chłopak próbuje uciekać, ale napastnik dopada go w sali od fizyki. Dźga na oślep ostrzem, szerokim jak dłoń – w głowę, szyję, klatkę piersiową. Chłopak umiera. Na drzwiach szkoły wciąż wisi naklejka z hasłem „Szkoła bez przemocy”.
– Zawsze lubił się bić, raz nawet popchnął nauczyciela. Brał narkotyki, przynosił do szkoły nóż, a koleżankom groził śmiercią – tak o Emilu B. 15 letnim uczniu szkoły Podstawowej nr 195 im. Króla Maciusia I w Wawrze opowiadają koledzy. O tym że Emil nękał Kubę wiedzieli wszyscy, podobno poszło o pieniądze. Zresztą wszyscy wiedzieli też że Emil ćpa, stosuje przemoc, nęka, szykanuje, i grozi rówieśnikom. Nauczyciele i dyrektorka wielokrotnie dostawali sygnały, ale szkoła nie reagowała, dawała mu kolejne szanse. Tak przynajmniej widzą to wstrząśnięci rówieśnicy. W tym samym czasie, gdy na korytarzu odgrywa się horror, w gabinecie dyrektorki jest mama ofiary. Błaga dyrekcję o reakcję, boi się, że w szkole jej syn nie jest bezpieczny.
***
Maj, koniec miesiąca. 18 letni Marek N. wchodzi do Szkoły Podstawowej nr. 1 w Brześciu Kujawskim, choć nie jest jej uczniem. Ubrany na czarno, na głowie ma kominiarkę. W rękach trzyma rewolwer i telefon. Z plecaka wystaje maczeta i pałka. Nagle huk – Marek N. odpalił petardy i domowej roboty ładunki wybuchowe. Wycelował broń czarnoprochową (produkowaną w XIX w.) w stronę woźnej, wystrzelił. 11 letnia uczennica została ciężko ranna ładunkiem wybuchowym. Z ciała dziewczyny lekarze wyjęli dwie kule, które utkwiły w biodrze, trzecia musnęła obojczyk. Dziewczynka przeżyła, choć jeszcze nie wiadomo, czy kula nie uszkodziła kręgosłupa. – Dziękuję sprawcy, że nie zabił nam córki. Bo jakby ona zginęła chyba byśmy z żoną zakończyli swoje życie – wyznaje dziennikarzom ojciec dziewczynki. Gdy uzbrojony Marek N. szaleje po korytarzu, woźny Krzysztof G. nie zwleka. Zasadza się, powala go na ziemię, obezwładnia. Służy w Ochotniczej Straży Pożarnej, dlatego wie, jak działać. Napastnik nie stawiał oporu, chyba się bał.
– On jest chory i potrzebuje pomocy. Nie wiem, ile miał prób samobójczych, ale w szpitalu psychiatrycznym był osiem razy – opowiada przyjaciółka Marka N. Wiedziała, że interesuje się pirotechniką i bronią. Wszyscy wiedzieli. Rok wcześniej w skateparku przed szkołą także zaatakował rówieśników. Gonił dziewczyny trzymając dwa noże w rękach. Wtedy tragedii zapobiegła policja, i choć funkcjonariusze kilkakrotnie wzywali, go do porzucenia broni, chłopak nie reagował. Dopiero gdy policjant przeładował broń, poddał się.
***
– Doigraliśmy się – kwituje Lucyna Kicińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Od wielu lat specjaliści biją na alarm i przestrzegają, że agresja wśród młodzieży wzrasta w zastraszającym tempie. I że trzeba działać, bo w końcu dojdzie do tragedii. – Wcale mnie nie dziwi, że w końcu dziecko podniosło nóż na inne dziecko. Zaniechanie działań i brak reakcji dorosłych na agresję rówieśniczą skutkuje i będzie skutkowało eskalacją przemocy – tłumaczy. Jej zdaniem to wcale nie jest tak, jak utarło się myśleć, że w dzisiejszych czasach młodzież jest szczególnie zdeprawowana i agresywna. – To my, dorośli – rodzice, nauczyciele, dajemy na to przyzwolenie. Żaden nastolatek z dnia na dzień nie chwyta za nóż czy pistolet i nie staje się zabójcą. Agresja to proces. Można ją zdusić już w zarodku, ale trzeba reagować dużo wcześniej – wtedy, gdy pięciolatek opluje kolegę, dziesięciolatek kopnie koleżankę, a dwunastolatek będzie kogoś obrażał, zastraszał – tłumaczy. Agresja rodzi się wtedy, gdy są jakieś deficyty i człowiek musi zaspokoić poczucie próżni. – Jeśli nikt dzieci nie nauczy, jak inaczej radzić sobie z trudnymi emocjami i nie postawi im wyraźnych granic nie do przekroczenia, agresja będzie narastać i przyjmować coraz bardziej radykalne działania – Kicińska nie ma złudzeń, że do takich tragedii jak w Wawrze czy Brześciu dojdzie znowu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.