Historię z udziałem 150-letniego dębu nagłośnił Polsat News. Jeszcze do niedawna mieszkańcy Kazimierza Dolnego mogli dostać się do swoich domów i pól, omijając wiekowe drzewo. Po tym, jak ustawiono przy nim ogrodzenie, stało się to niemożliwe. Jeden z mieszkańców prawdopodobnie nie chciał czekać na decyzję, jaką w tej sprawie wydadzą urzędnicy. Wywiercił w drzewie dziury i wlał do niego truciznę, przez co dąb zaczął umierać. Ten incydent zgłoszono już policji. – Dostaliśmy to zgłoszenie od współwłaściciela działki, na której rośnie dąb – potwierdziła w rozmowie ze stacją podkomisarz Ewa Rejn z policji w Puławach.
Lokalni obrońcy przyrody podkreślają, że problem można rozwiązać, wytyczając nową drogę. Taki zapis znalazł się nawet w zatwierdzonym planie zagospodarowania. – Trzeba wykupić działki, ale zależy nam na załatwieniu sprawy, więc traktujemy to poważnie – powiedział Dariusz Wróbel, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego. Z kolei radny Janusz Kowalski zapowiedział, że jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania, aktywiści będą bronili drzewo własnym ciałem. – Trzeba się będzie do niego przywiązać – podsumował.
Czytaj też:
Trump i Macron na znak przyjaźni zasadzili drzewo. Po ponad roku uschło