Katarzyna, gdy miała 13 lat, była więziona i wielokrotnie gwałcona przez księdza Romana B. Po latach sąd przyznał jej zadośćuczynienie. Jednak zgromadzenie zakonne, do którego należał ksiądz, odwołało się od wyroku tłumacząc, że to sam mężczyzna powinien zapłacić za swoje czyny. Za miesiąc głos w tej sprawie zabierze Sąd Najwyższy. W sobotę solidarność z panią Katarzyną demonstrowali mieszkańcy Szczecina.
Około 40 osób zgromadziło się w centrum miasta, by wziąć udział w pikiecie pod hasłem #Murem za Kasią. Zgromadzeni manifestowali w ten sposób swoje poparcie dla ofiary skazanego księdza pedofila. Jej dane zostały ujawnione przez prawicowego publicystę.
Co ujawnił Stanisław Michalkiewicz?
Kobieta, której dane ujawnił Michalkiewicz, to bohaterka reportażu Justyny Kopińskiej, znana pod przybranym imieniem „Katarzyna”. W wieku 13 lat została wywieziona przez księdza do innego miasta, gdzie przez kilkanaście miesięcy była więziona i gwałcona. Sąd stwierdził, że ksiądz traktował ją „jak niewolnicę”, „cynicznie wykorzystywał jej sytuację psychiczną i finansową”. W ramach zadośćuczynienia przyznano Katarzynie dożywotnią rentę i milion złotych. Pieniądze miało zapłacić Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, do którego należał krzywdzący dziewczynkę pedofil.
W reakcji na tamten wyrok Michalkiewicz wygłosił szeroko komentowany wywód, w którym atakował ofiarę. – Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga, a tu milion i dożywotnia renta. Milion złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie mogą nie zarobić – mówił. Za swoje słowa przyszło mu słono zapłacić. Katarzyna, która miała za sobą próby samobójcze i zdiagnozowany zespół stresu pourazowego, wygrała kolejny proces, w którym uzyskała 150 tys. zł zadośćuczynienia ze strony Michalkiewicza.
„Jestem dzięki wam wszystkim wrakiem człowieka”
Oburzony zajęciem jego konta przez komornika, Stanisław Michalkiewicz podał publicznie prawdziwe imię i nazwisko Katarzyny, a także jej adres. Poprosił też internautów o wsparcie finansowe. Jego posunięcie postanowiła skomentować sama Katarzyna. „Michalkiewicz po tym, jak mój prawnik się nie zgodził na płacenie w ratach, gdyż nie można jemu ufać i oczywiste jest, że będzie próbował zrobić wszystko, aby mi nie zapłacić, po prostu się na mnie zemścił.. Upublicznił moje imię i nazwisko...Kolejny raz wiedział, co zrobić, aby mnie zabolało” – zwróciła uwagę.
„Do wszystkich, również jego obrońców, którzy od dawna próbowali mnie zniszczyć, upokorzyć, zastraszyć – tak NIE NAZYWAM SIĘ KASIA!!!! W końcu się Wam udało!!” – napisała. „Nie daliście mi czasu, szansy, nic. Abym mogła dojść do siebie, odpocząć, ułożyć jakoś choć trochę życie i wtedy podać moje dane, na spokojnie, w zgodnie ze sobą. Nie mam już siły z wami walczyć dalej. Jestem dzięki wam wszystkim wrakiem człowieka, który boi się wejść na skrzynkę pocztową, bo przez ostatnie miesiące zalaliście mnie takim hejtem jak nigdy dotąd. Jako ofiara byłam i jestem gorzej traktowana niż moi oprawcy” – pisała. „Poddaję się! Mam już tego wszystkiego dość. Proszę się ze mną nie kontaktować w żaden sposób. Nie będę odpowiadać na wiadomości” – zakończyła.
Czytaj też:
Publicysta ujawnił dane ofiary księdza pedofila. Towarzystwo Chrystusowe wydało oświadczenieCzytaj też:
Michalkiewicz ujawnił dane ofiary księdza pedofila. Jest komentarz Terlikowskiego