Kobieta opowiedziała swoją historię na Facebooku. Gdy spędzała urlop w Dubaju, nagle na ciele pojawiły się niepokojące ją objawy.
„Na moim ciele pojawił się potwornie bolesny i wciąż powiększający się ropień. Po konsultacji w miejscowym szpitalu uznałam, że zamiast zostać dłużej aby poddać się operacji, szeregowi badań i obserwacji wolałabym jednak wrócić jak najszybciej do Warszawy i w znanym miejscu zwanym domem zająć się swoim zdrowiem” – opisała. „Bolało mnie bardzo, nie mogłam prawie w ogóle siedzieć ani się poruszać. Co więcej wkrótce po wylądowaniu w Warszawie dostałam gorączki - to był znak, że trzeba jak najszybciej jechać na SOR” – dodała.
Pacjentka udała się na SOR w Szpitalu na Solcu. W kolejce miała czekać 4 godziny „w bólu, gorączce i dreszczach” bez zainteresowania ze strony personelu.
„W końcu pojawił się chirurg, który po krótkiej obserwacji powiedział, że zrobimy zabieg w znieczuleniu miejscowym. Zapytałam tylko czy to będzie boleć, bo w Dubaju usłyszałam, że takie rzeczy robi się w lekkiej narkozie, żeby nie narażać pacjenta na ogromny ból. Chirurg odpowiedział, że tylko wkłucia będą bolesne, ale że w ogóle to potrwa w sumie 30 sekund” – twierdzi pacjentka. –„Niestety szybko się okazało, że zostałam oszukana, że ból jest nie do zniesienia i że trwa i trwa i trwa. Kiedy wrzeszczałam i szlochałam z bólu pan chirurg opowiadał mi o tym że nie lubi Arabów, a właściwie to „nienawidzi ciapatych”, że są brudni i śmierdzą” – dodaje.
Po zabiegu miała usłyszeć słowa „A teraz wytrę Pani dupę” oraz „prawie wszyscy się tu przez Panią porzygaliśmy”. „Wyszłam z gabinetu i jeszcze długo płakałam z niemocy, ze złości i z ogromnego poczucia krzywdy, że zostałam tak potraktowana kiedy byłam najbardziej bezsilna i bezbronna” – wyznaje pacjentka na Facebooku.
Lekarz odpowiada: Słowa „wyrwane z kontekstu i przeinaczone”
Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, pacjentka dwa dni po zajściu złożyła na lekarza skargę do dyrekcji Szpitala na Solcu, w której domagała się pisemnego wyjaśnienia, dlaczego zdecydowano się narazić ją na tak ogromny ból, oraz przeprosin od szpitala i kary dla lekarza, który wykonywał zabieg.
Gazeta otrzymała w tej sprawie komentarz przesłany przez Ewę Rogalę, zastępcę rzecznika prasowego warszawskiego ratusza.
„Zgodnie z informacjami, jakie przekazał lekarz pełniący tego dnia dyżur na SOR, rozmowa przeprowadzona z pacjentką miała na celu wyłącznie rozładowanie negatywnych emocji związanych z leczeniem choroby i odwrócenie uwagi od przeprowadzanych czynności. Pacjentka po udzieleniu informacji o istocie zabiegu wyraziła zgodę na proponowaną metodę leczenia, w każdej chwili jej trwania miała prawo do rezygnacji, a sama kwalifikacja miała na celu przyniesienie jak najszybszej ulgi” – czytamy w cytowanym przez „Gazetę Wyborczą” oświadczeniu.
Lekarz skomentował też użycie przez siebie wulgarnych zwrotów. Twierdzi, że „zostały one wyrwane z kontekstu szerszej wypowiedzi, jak i przeinaczone”. Jednak szpital nie wyklucza sytuacji, w której „lekarz prowadząc z pacjentką dialog, nie w pełni przemyślał każde wypowiedziane słowo”. Wyraził też „ubolewanie związane z poczuciem dyskomfortu ze strony pacjentki”.
Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, sprawą zajmuje się pełnomocnik ds. pacjenta.
Czytaj też:
Gdynia. Oblał byłą żonę kwasem i bił ją młotkiem. Świadkowie nie reagowali