Chińczycy zostali mistrzami świata w serwowaniu pięknych kłamstw – film "Cesarzowa" jest tego kolejnym przykładem.
Akcja tego filmu rozgrywa się na początku X wieku w czasie panowania dynastii Tang. Jej rządy chylą się ku upadkowi – ale powodem takiego stanu rzeczy nie jest wcale silny i zwarty przeciwnik, lecz konflikt w łonie rodziny cesarskiej. Namiętność do władzy okazuje się w niej silniejsza niż więzy krwi i wspólne łoże, a kolejne spory i próby przejęcia wpływów w pałacu budują dramaturgię filmu.
"Cesarzowa" ("Man cheng jin dai huang jin jia"), reż. Yimou Zhang, Chiny/Hongkong, 2006
Problem tylko w tym, że ta dramaturgia jest mocno naciągana. "Cesarzowa" jest filmem perfekcyjnym technicznie: z piękną scenografią, świetną grą aktorską, rewelacyjnymi kostiumami. Ale napięcia nie ma w nim za grosz. Yimou Zhang, który jednocześnie był reżyserem i scenarzystą, wyraźnie nie umiał się zdecydować, jakiego typu film kręci: czy ma to być widowisko a la "Przyczajony tygrys, ukryty smok", czy też tragedia dworska w stylu "Hamleta". W rezultacie wyszedł mu obraz nijaki, nie wzbudzający nawet letnich emocji u widzów.
"Cesarzowa" to kolejny z cyklu filmów historycznych wyprodukowanych w Chinach. Wcześniej powstały już "Hero", "Dom latających sztyletów", "Przysięga". Wszystkie są właściwie identyczne: pokazują jakiś fragment z historii Chin, są produkcjami pełnymi przepychu, kolorów i statystów. Ich rola jest jedna – pokazać jak wielkie i wspaniałe jest Państwo Środka. Problem tylko w tym, że nie można ich traktować inaczej niż bajek. "Cesarzowa" sugeruje, że dynastia Tang upadła w wyniku konfliktu wewnątrz rodziny cesarskiej, tymczasem jej końcem był bunt chłopski i rokosz wojska. Jednak prawda nie interesuje rządzącej w Chinach partii komunistycznej – boi się ona, że przypomni w ten sposób niebezpieczny dla niej precedens. Dlatego woli ona piękne kłamstwa i kręci kolejne odcinki telenoweli o historii swe-go państwa. Po "Cesarzowej" powstanie ich pewnie jeszcze sporo. Wszystkie będą takie same: piękne, nakręcone z rozmachem, ale puste i nieprawdziwe. Już Goebbels mówił, że powtórzone stukrotnie kłamstwo staje się prawdą. Chińska kinematografia jest ostatnio najgorliwszym wyznawcą tego motta."Cesarzowa" ("Man cheng jin dai huang jin jia"), reż. Yimou Zhang, Chiny/Hongkong, 2006