Skoczek z Wisły odniósł 35. zwycięstwo pucharowe w karierze, dokładnie 11 lat po pierwszym sukcesie, który świętował również w Oslo-Holmenkollen, mekce norweskich skoków. Na tym obiekcie triumfował już po raz piąty.
Jednym z pierwszych, który podbiegł do niego z gratulacjami, był Anders Jacobsen. Młody Norweg, rewelacja tego sezonu, na początku roku miał blisko 400 punktów przewagi nad kolejnym zawodnikiem i Kryształową Kulę na wyciągnięcie ręki, ale w sobotę musiał pożegnać się z plastronem lidera Pucharu Świata. Wszystko wskazuje na to, że definitywnie. Jest w słabej formie, a na dodatek ma podobno problemy zdrowotne (według norweskiej prasy odniósł kontuzję kolana). W sobotnim konkursie Jacobsen zajął 14. miejsce i w klasyfikacji PŚ traci do Małysza 22 pkt.
Skoczek z Wisły, wręcz przeciwnie, jest w świetnej formie i skacze od zwycięstwa do zwycięstwa. Po zdobyciu w Sapporo na średniej skoczni tytułu mistrza świata wygrał trzy kolejne konkursy pucharowe. Małysz nie ukrywa, że chciałby pobić rekord najlepszego w historii Pucharu Świata Matti Nykaenena, który odniósł 46 zwycięstw. Polak ma ich 35 i w tym sezonie już nie przeskoczy Fina. Pozostały cztery pucharowe konkursy: w niedzielę drugie zawody w Oslo-Holmenkollen, a w następny weekend trzy konkursy w lotach na Velikance w Planicy.
Małysz jest na najlepszej drodze, by po raz czwarty zdobyć Kryształową Kulę. Pod koniec sezonu przewyższa przeciwników o klasę i w niedzielę w Oslo-Holmenkollen będzie walczył o 36. zwycięstwo w karierze
pap, em