Na świecie zachowało się kilka fortepianów Pleyela z tego czasu, ale dotąd nie było wiadomo, na którym z nich osobiście grywał Chopin.
W 1848 roku Chopin przyjechał do Londynu z własnym fortepianem, na którym grywał dopiero od dwóch lat, ale do którego był bardzo przywiązany ze względu na miękkie i ciche tony i również dlatego, że osobiście go wybrał.
Był to właśnie ten instrument, który trafił do Hatchlands - potwierdził Jean-Jacques Eigeldinger, emerytowany profesor muzykologii z Genewy i jeden z największych w świecie znawców twórczości Chopina. Ekspertyzę Eigeldinger oparł na badaniach numerów seryjnych wyrobów Pleyela.
Na tym egzemplarzu Chopin koncertował w Londynie m.in. przed królową Wiktorią. Decydując się na powrót do Paryża, bo jego zdrowiu nie służyły późnojesienne londyńskie mgły, kompozytor postanowił nie zabierać instrumentu z powrotem, ale zamówić sobie nowy u producenta i swego bliskiego przyjaciela Camille'a Pleyela. Chopin nie wiedział, że zostało mu już tylko kilka miesięcy życia.
Kompozytora i producenta łączyła umowa, że artysta otrzyma darmowy fortepian, ale w zamian zarekomenduje instrument Pleyela swoim uczniom i admiratorom. Gdy dzięki temu Pleyel zyskiwał nabywcę, Chopin otrzymywał 10 proc. wartości transakcji.
Pleyela, którego Chopin zostawiał w Anglii, odkupiła - zapłaciwszy 80 funtów - niejaka lady Trotter, której córka pobierała u niego lekcje. Jej spadkobiercy nie byli już świadomi pochodzenia fortepianu.
20 lat temu instrument kupił na aukcji kolekcjoner Alec Cobbe za niewysoką cenę 2 tysięcy funtów i przekazał go do muzeum swego imienia, mieszczącego się w Hatchlands.
Właściciel Hatchlans - organizacja National Trust, mająca pieczę nad dziedzictwem historycznym Wysp Brytyjskich - zapowiada organizowanie w Surrey koncertów, podczas których Pleyel znów zabrzmi dźwiękami muzyki Chopina.
pap, em