Sławomir Lach, pilot Lotniczego Pogotowia Ratunkowego we wtorek 12 maja przechodził badania w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie. W pobliżu tego miejsca zostawił swój samochód – szarą Hondę CRV z lotnicza szachownicą na tylnej klapie. Jego zamochód został skradziony wraz z zawartościa bagażnika, w którym znajdowała się licencja pilota, komputer z gromadzoną od lat dokumentacją oraz specjalistyczny sprzęt: kombinezon, środki ochrony i specjalny kask.
– One są dedykowane wyłącznie dla lotnictwa. Nawet na motocyklu nie można w tym jeździć – podkreśla Lach w rozmowie z Polsat News. Pilot mówi, że bez licencji nie jest w stanie latać, do czasu odtworzenia dokumentów, czyli przez co najmniej kilka tygodni. Dlatego zaapelował o zwrot dokumentów i sprzętu. – Można to podrzucić. Jest domofon. Można się przebrać, teraz wszyscy w maskach chodzimy – zwrócił się do złodziei.
Podobny apel wystosowało Lotnicze Pogotowie Ratunkowe na Facebooku. „Przedmiotów tych nie da się niezauważalnie sprzedać, ani wykorzystać poza HEMS. Dlatego prosimy - jeśli nie możecie zwrócić/porzucić samochodu, to chociaż odeślijcie sprzęt bez którego nie możemy latać” – apeluje LPR. – Każdego dnia, realizujemy zadania zmierzające do ratowania życia i zdrowia ludzi - bez tego, co ukradliście nasz Pilot nie wykona żadnej misji – dodano.
Osobie, która zwróci sprzęt i dokumenty lub przekaże ważne informacje pozwalające na ich zlokalizowanie LPR zapewnia anonimowość.
– Taka kradzież to ogromny problem dla pilota i operatora LPR-u, ponieważ mamy do czynienia z pilotem operacyjnym, którego wykorzystanie jest zaplanowane z wyprzedzeniem miesiąca – powiedział w Polsat News Mirosław Tomaszewski, szef szkolenia Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W takiej sytuacji konieczne są niełatwe zmiany w grafiku.
Sprawa zajmuje się policja. – Policjanci zabezpieczają materiał dowodowy w tej sprawie. Wszczęte zostało też dochodzenie w sprawie kradzieżdu. Wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia – zapewnia asp. sztab. Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji.
Czytaj też:
17-latek krążył między szpitalami. Rodzina uważa, że mógłby żyć, gdyby szybciej otrzymał pomoc