Czy zdarzyło ci się choć raz usłyszeć o okresie w radiu albo w serialu telewizyjnym? Pewnie nie, bo to temat, którego się unika jak ognia w przekazie medialnym. A może udało ci się przeczytać o menstruacji w młodzieżowej powieści skierowanej dla dziewcząt? Zapewne odpowiedź na to pytanie również brzmi „nie”. Pomimo, że jako nastolatka przeczytałam od deski do deski wszystkie części „Ani z Zielonego Wzgórza” i „Jeżycjady”, nie przypominam sobie ani jednej wzmianki o krwawieniu miesięcznym.
Nawet w kobiecych magazynach i czasopismach skierowanych dla nastolatek pomija się temat menstruacji. O miesiączce niezręcznie się też mówi nawet między znajomymi, czy członkami rodziny. Polityka, seks, religia, czy pieniądze są tradycyjnie wymieniane jako grząskie tematy do rozmów.
Ale spróbuj otwarcie porozmawiać o okresie, wspomnieć podpaskę, czy tampon, a spotkasz się z jeszcze większym oporem niż przy omawianiu dogmatów wiary lub pytaniu, ile zarabiasz. A największy paradoks tego tabu to fakt, że okres jest absolutnie normalnym fizjologicznym mechanizmem i dotyka połowy społeczeństwa raz na miesiąc. Zatem dlaczego tak go unikamy?
Pewnie można by znaleźć wiele powodów związanych z kulturą czy wychowaniem. A być może wynika to z bardziej generalnego trendu unikania wszystkiego, co związane z naszą fizjologią. Im bardziej rozwijamy się jako cywilizacja, tym bardziej oddalamy się od tego, co przyziemne i cielesne. Jako społeczeństwo wypchnęliśmy na peryferia to, co fizjologiczne. Śmierć czy poród, starość czy choroba, krew czy zabijanie zwierząt - to wszystko zostaje wydelegowane specjalistom. Stek zapakowany w sterylny plastik na półce w supermarkecie jest zupełnie oderwany od krowy na polu, czy w rzeźni. Podobnie jak roześmiany bobas w beciku od realiów wód płodowych, krwi i pępowiny.
Niestety, wypychanie tematu poza naszą świadomość, nie sprawi, że temat zniknie. A temat okresu jest o tyle ważny i warty podjęcia, że idzie z nim w parze inna istotna kwestia, a mianowicie ubóstwo menstruacyjne, czy inaczej ograniczony dostęp do środków higienicznych.
Czy wiesz, że w Polsce jest jeszcze całkiem sporo miejsc, w których kobiety używają waty, bo nie stać je na podpaski? I że jedna na sześć dziewczynek opuszcza zajęcia w szkole, bo w domu nie ma pieniędzy na podpaski dla nich? Zakłopotane nastolatki często ratuje solidarność i życzliwość innych kobiet: ostatnio dostałyśmy na przykład zgłoszenie na testerkę naszej bielizny menstruacyjnej od nauczycielki z niewielkiej miejscowości, która regularnie dzieli się podpaskami z uczennicami.
Jednak nie da się ukryć, że potrzebne są rozwiązania systemowe, jak w Nowej Zelandii, gdzie dzięki progresywnemu podejściu premier Jacindy Ardern od niedawna w szkołach dostępne są bezpłatne środki higieniczne dla dziewcząt. Tym bardziej, że oprócz nastolatek problem mają również dojrzałe kobiety w trudnych sytuacjach: osoby bezdomne, uciekające przed przemocą, aresztowane.
Te kobiety mogą liczyć tylko na pomoc organizacji charytatywnych, takich jak powstała niedawno „Akcja Menstruacja”, która jest pierwszą w Polsce fundacją walczącą z ubóstwem menstruacyjnym i okresowym tabu. Od Emilii Kaczmarek, która jest jedną z założycielek fundacji dowiedziałam się na przykład, że polskie więźniarki mają przydział 20 podpasek na okres, a jak potrzebują więcej, to sobie muszą radzić bez.
Jeśli po raz pierwszy spotykasz się z terminem „ubóstwo menstruacyjne” i trudno uwierzyć ci w te fakty i statystyki, to koniecznie zapoznaj się z raportem na temat menstruacji przygotowanym w maju przez Fundację Kulczyk.
Ten raport był dla mnie jak kubeł zimnej wody i stał się katalizatorem do rozpoczęcia nowego przedsięwzięcia biznesowego. Sprawy kobiece są mi bliskie, bo od trzech lat w ramach „Kobiecej Strony Inwestowania” wraz z Martą Baczewską-Golik uczę kobiety o inwestowaniu, wolności finansowej i pomnażaniu majątku. Kiedy zestawiłyśmy marzenia naszych klientek o dochodzie pasywnym i biznesie online z problemami dziewczyn, które nie mogą sobie pozwolić na zakup podpasek czy tamponów, nie mogłyśmy stać bezczynnie. I choć, jako inwestorki wiemy więcej o cyklu koniunkturalnym niż menstruacyjnym, postanowiłyśmy podjąć́ niewygodny temat okresowego ubóstwa i znaleźć biznesowe rozwiązanie tego problemu.
Przeciętna kobieta zużywa podczas biegu swojego życia około 130 kilogramów produktów higienicznych. Nie wspominając już o plastikowych i kartonowych opakowaniach i dodatkach, które towarzyszą każdej podpasce i tamponowi. Wraz z moją wspólniczką od dawna szukamy dróg, aby produkować mniej odpadów, także tych higienicznych. Niedawno odkryłyśmy bieliznę menstruacyjną. Pierwsza partia naszych majtek właśnie opuściła szwalnię, gotowa na poddanie testom użytkowniczek. Ale już teraz wiemy, że co dziesiąty sprzedany produkt zostanie przeznaczony na cele charytatywne, a mianowicie na rozdawanie kubeczków i majtek menstruacyjnych, wśród dziewczyn i kobiet, które nie mogą sobie na to pozwolić.
To nasza biznesowa cegiełka w solidarności z kobietami i dziewczynami, które nadal muszą się krępować czymś, co jest absolutnie naturalne. Ale nie musisz być przedsiębiorcą czy społecznikiem, aby dołożyć swoje trzy grosze do walki z menstruacyjnym tabu i ubóstwem.
Skoro udało ci się doczytać ten artykuł do końca, to biorę to za znak, że nie przykleiłeś do tematu menstruacji etykietki „obrzydliwe” czy „ohydne”. A to już pierwszy krok na drodze, aby menstruacja weszła do mainstreamu, jak inne tematy, które jeszcze do niedawna były tabu. I aby kolejne pokolenie nastolatek doświadczało swojej pierwszej miesiączki, jako czegoś zupełnie normalnego, czego nie należy się wstydzić czy ukrywać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.