Polski „Iceman” o najczęstszych błędach morsów. „Trafiają do mnie kursanci z traumą. Uczę ich od nowa”

Polski „Iceman” o najczęstszych błędach morsów. „Trafiają do mnie kursanci z traumą. Uczę ich od nowa”

Michał Sroka, archiwum prywatne
Michał Sroka, archiwum prywatne 
Bywa, że obowiązuje zasada: „jak to, ja nie dam rady?”. Ludzie rozgrzewają się do czerwoności, a potem wskakują do lodowatej wody „na wojownika”, krzycząc przy tym wniebogłosy, jakby toczyli z wodą walkę – mówi „Wprost” Michał Sroka, wielbiciel zimna i kąpieli w lodzie. Certyfikowany instruktor metody Wima Hofa opowiada m.in. o najczęstszych błędach popełnianych przez morsów i wskazuje, o czym należy pamiętać nim wskoczy się do zimnej wody.

Mam wrażenie, że dziś wszyscy morsują.

Niedawno przeprowadziłem się w okolice Trójmiasta i widzę, ile osób teraz wchodzi do morza. To coś niesamowitego. I pozytywnego. Uważam, że wciąż narastająca moda na morsowanie, zwracanie uwagi na swój układ immunologiczny, organizm, czerpanie motywacji ze strachu przed koronawirusem, to wszystko jest lepsze, niż bycie schorowanym i słabym psychicznie.

Przestaliśmy patrzeć na tabletki, jakieś dziwne pomysły, suplementy-cud, mające gwarantować nam odporność.

Próbujemy naturalnie wspomagać organizm, choćby przez zimne kąpiele, czy trening oddechu, jak w metodzie Wima Hofa, a to bardzo ważne.

Zanim zapytam o samą metodę, uważa pan, że morsowanie jeszcze bardziej niż w latach poprzednich zyskuje na popularności przez pandemię?

Oczywiście. To widać gołym okiem. Jakieś 10 lat temu też mieszkałem w Trójmieście, ludzi morsujących była wtedy garstka. Można było spotkać pojedynczych morsów na plaży. To było w sumie bardzo zamknięte grono. Dziś bywa i tak, że nadmorskie plaże w weekendy są tak zatłoczone jak latem. Mimo, że temperatura oscyluje w okolicy 0 stopni.

Hof to holenderski poszukiwacz przygód znany jako „Iceman”. 62-latek na swoim koncie ma rekord w najdłuższej kąpieli w lodzie (wytrzymał prawie dwie godziny), wejście na Kilimandżaro jedynie w szortach, czy zakończoną na wysokości 7400 m n.p.m. wspinaczkę w slipach na Mount Everest.

Tak, te i inne rekordy z ekstremalnym zimnem dały Wimowi rozpoznawalność i w końcu, po latach bycia wyśmiewanym, doczekał się, by wysłuchali go naukowcy i przedstawiciele medycyny konwencjonalnej.

Hof kontroluje temperaturę swego ciała myślą, co przed trzema laty udowodnił w badaniu „Brain over Body” przeprowadzonym na Wayne State University w Detroit.

Hof mówi, że każdy może kontrolować temperaturę własnego ciała, że da się tego nauczyć. Szukając zimna i gór, kilka lat temu kupił nawet dom w Karkonoszach i w Polsce zaczął organizować szkolenia, specjalne obozy, na których uczy kontroli swojego organizmu.

Źródło: Wprost