Dariusz Godawa od dwóch lat nie jest już dominikaninem, ale nadal występuje pod tym mianem w Telewizji Polskiej, gdzie opowiada o śpiewaniu polskich kolęd z afrykańskimi dziećmi. Podkreśla też, że w prowadzonym przez niego sierocińcu uczą się one o Janie Pawle II. Niestety, jak pokazuje śledztwo „Gazety Wyborczej”, pobyt w jego ośrodku nie jest wcale tak sielankowy.
Piotr Żytnicki i Jędrzej Pawlicki przypomnieli, że w 2009 roku w prowadzonym przez Polaka domu dziecka zginęło dwóch chłopców. Zawalił się na nich budynek, kiedy byli zamknięci na noc w toalecie, za karę. 11 i 12-latek mieli zapomnieć o nakarmieniu psów Godawy. Zakonnik po zatrzymaniu przez lokalne służby szybko wyszedł za kaucją i na pewien czas wrócił do Europy.
Już w 2011 roku mężczyzna wrócił do Kamerunu i otrzymał w opiekę inny sierociniec. W 2012 wizytowała go Anna Sobków, która w swoim sprawozdaniu do prowincjała Krzysztofa Popławskiego wskazała szereg nieprawidłowości w działaniu ówczesnego zakonnika.
Dzieci jedzą raz dziennie
Kobieta wskazała, że dzieci z domu dziecka Godawy budzone są o 5 rano, ale karmione są tylko raz dziennie, dopiero wieczorem. Rzadko jedzą ryby, mięso czy owoce. Dyrektor placówki raczy się z kolei pięcioma porządnymi posiłkami, przygotowywanymi przez jego osobistą kucharkę. Je przy stole, podczas gdy jego podopieczni na podłodze. Resztki ze swojego stołu mężczyzna zostawia dzieciom.
Kluby ze striptizem
Z relacji wolontariuszki wynika, że Godawa miał stale odwiedzać nocne kluby ze striptizem, do których zabierał pełnoletnie dziewczyny ze swojego ośrodka. Miał obiecać jednemu z gości, że w zamian za darowizny na dom dziecka przekaże mu nagie fotografie swojej podopiecznej. Dominikanie wiedzieli o wszystkim już w 2013 roku, jednak nie podjęli zdecydowanych kroków w sprawie swojego zakonnika. Na kolejne dni planowane są dalsze publikacje w tej sprawie.
Czytaj też:
Matka Boska show. „Mistyczka i stygmatyczka” z Włoch czaruje Polaków. Jezuita: „To szarlataneria”