Wprost: Czy kulinarnie jeszcze coś może pana w Polsce zaskoczyć?
Tomasz Jakubiak: Oczywiście. Nakręciłem 350 odcinków programów kulinarnych i wciąż jest co odkrywać. Przez to, że jakiś czas temu zrodziła się moda na lokalne, regionalne potrawy, cały czas poznaję np. oryginalne wersje znanych nam wszystkim dań.
Odkryłem kwaśnicę robioną praktycznie na wodzie, zupę podawaną z maślanką albo ze skwaśniałym mlekiem owczym, z wkładką z ziemniaków do tego. Ostatnio zaskoczył mnie bigos, w którym kiszonej kapusty prawie w ogóle nie było.
Zaskakuje mnie też, jak szybko rozwija się trend „wege” w naszym kraju, jak szybko dania wegetariańskie i wegańskie pojawiają się w restauracjach regionalnych. Nie sądziłem, że fala ta będzie tak szybko nabierać na sile, bo inne kulinarne trendy potrzebowały lat, by na dobre zadomowić się w Polsce.
To ciekawe zjawisko, bo skoro zapotrzebowanie na potrawy wegańskie rośnie, pojawia się ogromne wyzwanie dla restauracji regionalnych, do tej pory serwujących kuchnię polską. Bo umówmy się, kuchnia polska raczej świnią stoi, a nie tofu.
Pan, jako znany miłośnik mięsa, lubi próbować wegańskie dania?
Rzeczywiście jestem zdeklarowanym mięsożercą, w kraju jestem traktowany jak jakaś mięsna ikona.
Co to znaczy?
Mogę wyciągnąć takie wnioski z tego, co ludzie do mnie piszą. Zresztą jest mi z tego powodu bardzo miło. Ale sporo rzeczy w moim podejściu do mięsa się zmieniło.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.