Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak całą sprawę przedstawił jak jedno z wielu podobnych zdarzeń. Mieszkańcy poznańskiego Antoninka mieli zgłaszać telefonicznie dziwne zachowanie zakrwawionego mężczyzny, przemierzającego ulice ich dzielnicy. Wysłany na miejsce patrol mimo podejmowanych prób nie był jednak w stanie nawiązać kontaktu z podejrzanym osobnikiem. W pewnym momencie mężczyzna miał rzucić się na funkcjonariuszy, którzy oddali strzały, po czym przetransportowali rannego do szpitala.
Oficjalnej wersji policji nie przyjmują jednak dziennikarze „Gazety Wyborczej”, którzy dotarli do informacji o aż kilkunastu strzałach. Pięć z nich trafiło 39-letniego Łukasza w nogi i brzuch. Policja tych informacji jednak nie podaje ani nie potwierdza. „Wyborcza” zaznacza też, że postrzelona osoba nie była pod wpływem narkotyków, co sugerowali funkcjonariusze. Pisali o chorobie psychicznej mężczyzny i jego epizodach schizofrenicznych.
Matka Łukasza: Wyszliśmy rano na grzyby
W swoim artykule dziennikarze „GW” podali też opis zdarzeń przedstawiony przez matkę zatrzymanego. Tego samego dnia miała ona zgłosić zaginięcie syna, który rano wyszedł z nią zbierać grzyby i zniknął w lesie. Dzień później policjanci przeszukali mieszkanie kobiety, próbując znaleźć narkotyki i broń.
Źródło „GW”: Policjanci chcieli pomóc
Jeden z anonimowych rozmówców gazety podkreślał, że funkcjonariusze próbowali najpierw pomóc Łukaszowi. Dziennikarze zadają jednak pytania o możliwe przekroczenie uprawnień przez mundurowych. Prokuratura prowadzi już śledztwo w tej sprawie. Bada też, czy policjantów nie zmuszano do zaniechania czynności służbowych.
Czytaj też:
Francja. 17-latek zabił ojca. Morderstwo transmitował w internecie