Do zaginięcia Madeleine McCann doszło 2 maja 2007 roku. 4-letnia dziewczynka przebywała wówczas na wakacjach ze swoimi rodzicami w portugalskim Praia da Luz (region Algarve). Rodzice utrzymują, że zostawili córkę w hotelu, a sami poszli na kolację ze znajomymi. Gdy matka poszła sprawdzić, czy dziecko się nie obudziło i niczego nie potrzebuje, odkryła, że dziewczynki nie ma w łóżeczku, a hotelowe okno jest otwarte.
W regionie rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania, które jednak nie przyniosły żadnego przełomu. W 2020 roku na jaw wyszły nowe fakty. Do sprawy odniosła się niemiecka prokuratura, która uznała, że do porwania dziecka mógł się przyczynić Christian Brueckner. Mężczyzna mieszkał wówczas niedaleko hotelu, w którym przebywała rodzina Madeleine. Dodatkowo miał on się również chwalić, że wie, co stało się feralnej nocy, a sam odsiaduje właśnie w więzieniu wyrok za przestępstwo seksualne.
Christian Brueckner przerywa milczenie
44-latek napisał właśnie list, który przesłał do redakcji niemieckiego dziennika „Bild”. Treść listu publikuje również „Daily Mail”. To pierwsza publiczna wypowiedź podejrzanego w sprawie zaginięcia dziewczynki.
Christian Brueckner uznał w liście, że toczące się przeciwko niemu śledztwo jest „skandalem”, a prokuratorzy nie mają żadnych namacalnych dowodów łączących go ze sprawą. Mężczyzna załączył nawet rysunek, który ma być formą komiksu ośmieszającego śledczych.
W „dziwnym” liście czytamy także, że zanim rozpoczęło się główne postępowanie w sprawie, prokuratura rozpoczęła kampanię oszczerstw pod jego adresem. Brueckner wezwał również prokuratorów, którzy go oskarżają, do dymisji.
Czytaj też:
Niemiecki śledczy: Mamy dowody na to, że Madeleine McCann nie żyje