31-letni mężczyzna usłyszał zarzut posiadania narkotyków w znacznej ilości, za co grozi mu 10 lat więzienia. Będzie jednak odpowiadać w warunkach recydywy, ponieważ był już wcześniej karany. Radio Zet dowiedziało się, że wyszedł z więzienia w zeszłym roku. Skazano go wówczas za obrót środkami odurzającymi.
Tomasz S. pracował w jednej z prywatnych firm medycznych, odpowiadających za transport pacjentów. Nie był ratownikiem medycznym. W czwartek 1 lipca miał przewieźć pacjentkę z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego do szpitala wojewódzkiego przy Koszarowej. Dotarł tam około godziny 14, ale bez dokumentacji pacjentki. Kiedy wrócił w to miejsce o godz. 15:30, pacjentka była już martwa.
Sanitariusz wraz z towarzyszącym mu pracownikiem raz jeszcze pojechali na ulicę Koszarową o godzinie 19, mimo iż powinni byli odtransportować ją do USK, zgodnie z procedurami. Lekarze wezwali więc policję, która znalazła przy Tomaszu S. narkotyki. Zlecono też sekcję zwłok pacjentki, by ustalić dokładnie okoliczności jej śmierci.
Czytaj też:
Rodzice trójki dzieci zginęli w wypadku. Wiceminister chce „surowego potraktowania sprawcy”