Brytyjski komandos stacjonujący w pobliskim Camp Roberts w ubiegły weekend brał udział w ćwiczebnych skokach ze spadochronem. Zajęcia opierały się na specjalnej metodzie HALO (High Altitude – Low Opening), czyli wymagały od uczestników skoku z wysokości 5 kilometrów i otwarcia spadochronu na niewielkiej wysokości.
Wspomniany tutaj żołnierz skakał z 4,5 kilometra, ale w trakcie lotu miał problem z uruchomieniem swojego sprzętu, który nie otworzył się w pełni. Zmuszony był więc błyskawicznie skorzystać z zapasowego spadochronu. Rozłożył go jednak na tyle późno, że nie wyhamował odpowiednio pędu i z wielką siłą uderzył w dach jednego z domów rodzinnych.
Przebiwszy dach, żołnierz wpadł do kuchni. Na szczęście właścicieli nie było wtedy w domu. Z pomocą przyszli sąsiedzi, którzy chwilę wcześniej zauważyli ten niecodzienny widok. W rozmowie z lokalnymi mediami przyznali, że byli w szoku.
Jedną z pierwszych osób obecnych na miejscu wypadku była pielęgniarka Rose Martin. To ona udzieliła komandosowi pierwszej pomocy. Podkreślał później, że mimo widocznego cierpienia, mężczyzna pozostawał przytomny. Dodawała, że to prawdziwy cud, iż przeżył całe to lądowanie. Inni zwracali uwagę na to, że niespodziewany gość nie wyrządził prawie żadnych szkód. Szczęśliwie upadł w miejscu, gdzie nie stały żadne meble ani sprzęty.
Czytaj też:
Warszawa. Autobus wjechał w barierę energochłonną. Wbiła się na kilka metrów