Przypalanie ciała, bicie po jądrach, twarzy; pięściami, pałką teleskopową, metalową latarką; przez wychowanków i opiekunów – to rzeczywistość Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Renicach pod Szczecinem, opisana w poruszającym reportażu Magazynu WP. Autorka materiału Anna Śmigulec całą historię rozpoczyna od przypadku Adriana, który podczas próby ucieczki z tego miejsca złamał kręgosłup. Jak dowiadujemy się dalej, wielu z podopiecznych tej placówki wspomina ją gorzej niż pobyt w poprawczaku i innych zakładach zamkniętych.
Nastoletni podopieczni ośrodka w Renicach mają prosty wybór: albo zostaną „kiepami”, czyli odpowiednikiem więziennych „frajerów”, albo dołączą do grupy „utrzymującej porządek” i bijącej innych na polecenie wychowawców. Zamiast resocjalizacji dostają więc przedsmak życia za kratami, przechodzą proces odwrotny niż powinni. Uczeni są czegoś na kształt wojskowej fali, a przy tym przez cały czas bici i zastraszani. Mimo licznych zgłoszeń do odpowiednich urzędów, wciąż nie mogą liczyć na pomoc.
– Większość naszych wychowanków, jeśli nie 100 proc., to są agresorzy. Więc przemoc nie jest nam obca. I jeżeli ktoś twierdzi, że w jakimś ośrodku lub szkole nie ma przemocy, to kłamie. Jeśli chodzi o sygnały, to cały czas słyszę o przemocy u nas w ośrodku i musimy się mierzyć z tym mitem. Ale oskarżenia, jakich doznajemy ostatnio, wręcz pomówienia, jak to u nas jest przemoc większa niż gdziekolwiek indziej – to są wierutne kłamstwa – przekonuje Małgorzatą Woroch, p.o. dyrektorki MOW.
Horror w ośrodku wychowawczym w Renicach. „Złamane życiorysy”
Według autorki reportażu, w ostatnim roku w tym miejscu zarejestrowano osiem postępowań karnych, trzy zakończono aktem oskarżenia, dwa trwają. W ostatniej dekadzie aktem oskarżenia zakończyło się łącznie 21 z 54 postępowań dotyczących tego miejsca. Mimo licznych skarg i kontroli ośrodek jednak cały czas działa. Kuratorium Oświaty w Szczecinie jest świadome patologii w MOW, jednak system pozostaje niezachwiany. – Ta kadra jest spójna, pożera i wypluwa każdą osobę z zewnątrz, która się tam pojawi – mówiła WP psychoterapeutka Joanna Strzelecka.
– To są złamane życiorysy – dodawała kobieta. – To są zmienione historie rodzin. Wielu z tych chłopców ma objawy zespołu stresu pourazowego, jak żołnierze wracający z Afganistanu. Oni najpierw potrzebują pomocy psychologicznej i leczenia, a dopiero później można myśleć o resocjalizacji – podkreślała. – Mamy 2021 r., walczymy o prawa karpia kupowanego w markecie. Tymczasem w ośrodku w Renicach nasze dzieci są poddawane torturom. I nie mają znikąd pomocy – komentował rodzic jednej z ofiar MOW.
Mazurek i Arłukowicz żądają reakcji
W reakcji na lekturę reportażu europosłanka Beata Mazurek na Twitterze wezwała do działań Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka oraz ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. „Skoro Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty potwierdza:”Tam panuje przemoc psychiczna i fizyczna i cały ten proces wychowawczy jest niewłaściwy„, to ten ośrodek należy natychmiast zamknąć. Minister Czarnek słyszy?” – pytała polityk w jednym z wpisów.
W programie „Tłit” na antenie Wirtualnej Polski swoje zaangażowanie zadeklarował też były minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz. Obiecał, że zajmie się całą sprawą i pojedzie na miejsce. – Pomogę ukarać winnych, jeśli takich stwierdzimy. Zwrócę się o przedstawienie informacji do starostwa powiatowego, kuratora oświaty, ministra edukacji i być może do prokuratury – zapewniał. W razie potwierdzenia informacji przewidywał dla wychowawców odpowiedzialność zawodową i karną„. – Tę sprawę po prostu trzeba wyjaśnić – podkreślał.